Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Rzeszów »

Białoruski opozycjonista zwolniony. Bez zarzutów

Białoruski opozycjonista zwolniony. Bez zarzutów

Źmicier Pimienau, białoruski opozycjonista, zatrzymany z czwartek na piątek przez polskich pograniczników, po przesłuchaniu w prokuraturze w Przemyślu został zwolniony. - Zarzuty stawiane mu przez Białoruś przedawniły się w naszym kraju - mówią "Gazecie" śledczy.
Źmicier Pimienau opuścił siedzibę Prokuratury Okręgowej w Przemyślu przed północą. Był przesłuchiwany przez blisko osiem godzin w obecności tłumacza. Białoruskie służby specjalne zarzucają mu udział w napadzie na dwóch mężczyzn 4 listopada 2000 r. w Witebsku. Pimienau, który ma genewski paszport gwarantujący ochronę na terytorium Unii Europejskiej, podczas przesłuchania nie przyznał się do zarzutów stawianych mu przez Białoruś. - Potwierdził, że takie zderzenie w 2000 r. miało miejsce, ale twierdzi, że nie brał w nim udziału - mówi "Gazecie" prokurator Alina Pich, która przesłuchiwała białoruskiego opozycjonistę.

Zarzuty przedawnione, minęło 10 lat

Polscy prokuratorzy nie wgłębiali się w prawdziwość stawianych Pimienauowi zarzutów, jak i jego linii obrony, bo to przestępstwo w Polsce już się przedawniło - w listopadzie zeszłego roku. - Od zdarzenia minęło 10 lat - tłumaczy Pich. Dlatego prokuratura zwolniła Białorusina do domu. Ale to wcale nie oznacza, że z polskim wymiarem sprawiedliwości nie będzie miał on już do czynienia. - Wszczęte zostanie postępowanie ekstradycyjne. Polski minister zdecyduje, czy Białorusin zostanie przekazany stronie białoruskiej. Takie są procedury - twierdzi Alina Pich. - Białorusin zapewnił, że będzie się stawiał na przesłuchania w postępowaniu ekstradycyjnym - dodaje prokurator.

Pimienau podał adres swojego znajomego z Podlasia, pod który można przesyłać korespondencję.

O krok od kolejnego skandalu

Źmicier Pimienau został zatrzymany z czwartku na piątek, kilka minut po północy na polsko-ukraińskim przejściu granicznym w Korczowej, przez funkcjonariuszy Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej. Podczas odprawy polskim pogranicznikom w systemie wyskoczyła informacja, że Pimienau jest ścigany międzynarodowym listem gończym. Pogranicznicy natychmiast powiadomili policjantów, a ci przewieźli opozycjonistę na przesłuchanie do prokuratury.

Pimienaua zatrzymano, gdy chciał dotrzeć na Ukrainę, by załatwić prywatne sprawy. Wyjazdu do naszych wschodnich sąsiadów powinien na razie unikać. - Jeżeli białoruskie służby specjalne nie wykreślą go z bazy danych osób ściganych międzynarodowym listem gończym, to za każdym razem będzie zatrzymywany na granicach krajów, które nie są w Unii Europejskiej. Sytuacja powtórzy się, jeżeli ponownie będzie chciał wyjechać np. na Ukrainę - twierdzi prokurator Alina Pich. - Wobec mężczyzny nie stosowaliśmy żadnych środków zapobiegawczych. Może wyjeżdżać z naszego kraju - dodaje.

Źmicier Pimienau jest członkiem opozycyjnej partii Partia Konserwatywno-Chrześcijańska Białoruski Front Narodowy. Białoruś opuścił w 2000 r. Tamtejsze władze wszczęły przeciwko niemu sprawę karną o wandalizm, a dwa lata temu ogłoszenie o tym, że jest poszukiwany, pojawiło się na stronie internetowej Interpolu.

Według białoruskiego Radio Swaboda, Pimienau kilka lat temu otrzymał azyl polityczny w Belgii. W Korczowej razem z nim zatrzymana została jego żona Kaciaryna, obywatelka Belgii. Jechali na Ukrainę w sprawach rodzinnych. Radio Swaboda podało, że służby belgijskie zapewniły rodzinę Pimienaua przed jego wyjazdem na Ukrainę, że z dokumentami, które posiada - wspomnianym paszportem genewskim - nie powinien być zatrzymany na granicy Unii Europejskiej.

Pimienau na emigracji wycofał się z opozycyjnej działalności. Organizował akcje protestacyjne przed Parlamentem Europejskim, zwracając uwagę na sytuację na Białorusi.

Donos prokuratury i zatrzymanie Bialackiego

Tydzień temu wybuchł skandal, gdy okazało się, że dzięki informacjom z polskiej prokuratury do więzienia trafił znany białoruski działacz praw człowieka Aleś Bialacki, szef Centrum Praw Człowieka "Wiasna".

Służby białoruskie zarzucają mu przestępstwa podatkowe. Według "Wiasny" chodzi o sumy, które Bialacki miał na koncie bankowym na Litwie, a które przeznaczone były na działalność organizacji. Aresztowanie Bialackiego było możliwe dzięki pomocy prawnej polskiej prokuratury. Przekazała ona dane dotyczące kont bankowych opozycjonisty białoruskim śledczym. Było to niezgodne z zaleceniem Ministerstwa Sprawiedliwości, które już w 2010 roku wysłało do prokuratury pismo, w którym zaznaczono, że "materiały uzyskane w ramach pomocy prawnej mogą zostać wykorzystane w innym celu, niż dla postępowania karnego".

Według białoruskich służb Bialacki zataił ponad 1 mld rubli (ponad 550 tys. złotych) dochodu. Za uchylanie się od płacenia podatków w szczególnie dużej wysokości grozi kara do siedmiu lat więzienia i konfiskata majątku.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10144169,Bialoruski_opozycjonista_zwolniony__Bez_zarzutow.html
Dodano: 20-08-2011 12:00
Odsłon: 161

Skomentuj: