Wiadomości » Szczecin »
Rektor US: Musimy jakoś przetrwać niż
Rektor US: Musimy jakoś przetrwać niż
Fakt - brakuje studentów, ale w pewnych kierunkach trzeba kształcić, bo gospodarka - prędzej czy później - tych absolwentów, ludzi wykształconych, będzie potrzebowała - mówi prof. Waldemar TarczyńskiTrwa trzeci etap rekrutacji na US. Wolne miejsca są jeszcze na kilkudziesięciu kierunkach. Na studiach dziennych - licencjackich i jednolitych magisterskich - uczelnia przygotowała ponad 6 tys. miejsc. Do tej pory zgłosiło się 4 tys. kandydatów.
rozmowa z rektorem US
Tomasz Maciejewski: Tegoroczny nabór jest średni, kiepski czy fatalny?
Prof. Waldemar Tarczyński: Nabór się jeszcze nie zakończył, z ocenami poczekajmy do września. Generalnie rekrutacja jest na podobnym poziomie jak w ubiegłym roku. Skutki niżu demograficznego najbardziej odczuliśmy dwa lata temu. Z kolei za dwa lata powinno nastąpić lekkie "odbicie".
Nawet jeśli będzie kilkuset więcej kandydatów, to i tak wszyscy się dostaną. Czy to dobrze?
- Dla młodzieży tak. Mają idealną sytuację, bo na palcach jednej ręki można policzyć kierunki, na których kandydatów jest więcej niż miejsc. Kiedyś było trudniej dostać się na studia dzienne. Oblegane są tzw. modne kierunki, czyli filologia angielska, psychologia, bezpieczeństwo. I tradycyjnie u nas - pedagogika, socjologia.
Które kierunki trzeba będzie zlikwidować, zawiesić?
- Jeśli nabór będzie nieudany, kierunek możemy zawiesić. Likwidacja? Nie! Zwinąć jest bardzo łatwo, a uruchomić trudno. Trzeba jakoś przetrwać, nawet dopłacając. Fakt - brakuje studentów, ale w pewnych kierunkach trzeba kształcić, bo gospodarka - prędzej czy później - tych absolwentów, ludzi wykształconych, będzie potrzebowała. Na pewno uczelni jest łatwiej funkcjonować, kiedy jest więcej chętnych. Ale z drugiej strony - okres niżu demograficznego to szansa m.in. na kreowanie nowych, unikatowych kierunków, na przekazanie tym, którzy chcą studiować, większej porcji wiedzy. Zapewnienie lepszego dostępu do nauczyciela akademickiego. Im mniejsze grupy - tym więcej mogą skorzystać, więcej się nauczyć. I skończyć studia na wyższym poziomie.
To się dzieje?
- Tak, ale oceny będzie można dokonać po 5-6 latach, kiedy np. tegoroczni absolwenci pójdą do pracy, do gospodarki. Wtedy zobaczymy, czy zostali dobrze przygotowani, czy wybrali właściwe specjalności, czy robią kariery, czy dobrze zarabiają itd.? Aktywność absolwentów na rynku pracy można śledzić. Ministerstwo Nauki ma już specjalny system do tego. Moim zdaniem absolwenci US mają wysokie kwalifikacje.
Rankingi uczelni wyższych mówią co innego, Uniwersytet Szczecińskich nie jest uczelnią cenioną, renomowaną...
- Rankingi i kryteria oceny są różne. W jednych jesteśmy wyżej, w innych niżej. Kryteria dotyczą z reguły bazy, czyli tego, czym uczelnia dysponuje na dzień dzisiejszy. Czyli np. gdyby jako kryterium wziął liczbę profesorów, to - rzecz jasna - będziemy gorsi od Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Warszawskiego.
I wielu innych...
- Nie, jesteśmy w środku stawki uniwersytetów polskich. A gdybyśmy wzięli pod uwagę, ilu profesorów przybyło w ostatnich dwóch latach, to jesteśmy na podium! Dynamika rozwoju, czyli wszystko to, co się zmienia - biblioteki multimedialne, inwestycje, wyremontowane miejsca w akademikach - nie wypadamy źle. Gdybyśmy przeanalizowali spadek liczby studentów na tle innych uczelni, okaże się, że wiele z nich mocniej odczuło skutki niżu. To potwierdza, że kierunek rozwoju, który obraliśmy, jest dobrym kierunkiem. Oczywiście, chciałbym, żeby rankingi były lepsze, ale strategię US [jest nowelizowana - red.] opracowujemy nie pod kątem rankingów, ale tego, co chcemy osiągnąć.
Co?
- M.in. zacieśnić współpracę z miastem, samorządem, władzami wojewódzkimi, żeby tu w Szczecinie i regionie powstawały miejsca pracy dla naszych absolwentów. W przemyśle, turystyce, rolnictwie. Wszystkich tych obszarach, w których Pomorze Zachodnie ma ogromne potencjalne zasoby. Nie w pełni wykorzystywane. Jako uczelnia nie tylko chcemy "doradzać", ale wychodzimy ze swoimi projektami, inicjatywami. Wszystkie trudno wymienić. Niech przemówią liczby - w ubiegłym roku zarządzaliśmy projektami miękkimi - kursy, szkolenia dofinansowane z pieniędzy europejskich - o wartości blisko 100 mln zł. W tym roku mamy w miękkich projektach ok. 80 mln zł. Plus 100 mln zł w projektach twardych, czyli na inwestycje. Pozyskaliśmy m.in. 24 mln zł z ministerstwa na remont i wyposażenie wydziału nauk przyrodniczych. Praktycznie tworzymy wydział od nowa.
Ale jak sprawić, by na mikrobiologię było pięciu kandydatów na miejsce, a nie jeden?
- Muszą być miejsca pracy. Tych mamy w Szczecinie i regionie za mało. Podam przykład - kiedyś, gdy rozwijały się Zakłady Chemiczne Police, było "ssanie" na chemików. Teraz takiego ssania nie ma.
Na koniec pytanie o jeden z fundamentów nowej Ustawy o szkolnictwie wyższym - ograniczenie wieloetatowości. Co trzeci, co czwarty wykładowca US pracuje co najmniej w dwóch szkołach. Jak pan przekona profesorów, by nie chałturzyli?
- Podtrzymuję to, co mówiłem. Nie będę wydawał zgody na drugi etat. Ale każdy przypadek trzeba oceniać indywidualnie. Jeśli ktoś podpisał umowę na dwa, trzy lata z jakąś szkołą, to będzie mógł ją "dokończyć". Nowej zgody nie dostanie. Wieloetatowość trzeba stopniowo, konsekwentnie ograniczać. Często w rozmowach z kolegami - wykładowcami podaję przykład dziennikarzy: czy jeśli naczelny "Gazety" zleca komuś zadanie, to czy może usłyszeć od dziennikarza odpowiedź "nie, bo akurat piszę dla Rzeczpospolitej"?
Kiedyś proponowałem, żeby ci, którzy pracują tylko dla US, mieli wyższe stawki. Okazało się, że tego robić nie można. Bo to niezgodne z konstytucją.
Źródło: Gazeta Wyborcza Szczecin
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,34959,10130611,Rektor_US__Musimy_jakos_przetrwac_niz.htmlDodano: 20-08-2011 12:00Odsłon: 168
Dodano: 20-08-2011 12:00
Odsłon: 168