Wiadomości » Częstochowa »
Nerwy i wiara menedżera Lwów
Nerwy i wiara menedżera Lwów
- Rewanż w Tarnowie był klapą w naszym wykonaniu, ale ja wierzę, że coś takiego już się nie powtórzy - mówi przed pierwszym meczem o utrzymanie w ekstralidze (niedziela, godz. 17.30, Arena Częstochowa) menedżer Włókniarza Jarosław Dymek.Rozmowa z Jarosławem Dymkiem
Tadeusz Iwanicki: Przed drużyną najważniejsze mecze sezonu. Bardzo się przed nimi denerwujesz?
Jarosław Dymek: Denerwuję się, bo bardzo mi zależy na tym, aby zespół pojechał tak, jak wszyscy oczekują, i utrzymał się w ekstralidze. Utrzymał się jak najszybciej, czyli wygrał dwumecz z Tauronem Azotami i nie musiał walczyć w barażach.
W pierwszej rundzie wygraliście w Częstochowie z Tauronem różnicą 13 punktów i okazało się, że to za mało, aby zdobyć bonus. Jak wysoko w takim razie trzeba wygrać, aby pokonać tarnowian w walce o utrzymanie?
- Nie ma co porównywać tego, co już było, z tym, co przed nami. To będą zupełnie inne mecze. To fakt, że rewanż w Tarnowie był klapą w naszym wykonaniu, ale ja wierzę, że coś takiego już się nie powtórzy. To był wypadek przy pracy, wpływ na wynik miały niekorzystne okoliczności: Daniel Nermark przed przyjazdem do Tarnowa miał upadek, Artiom Łaguta w trakcie zawodów doznał kontuzji ręki. Teraz stawką jest utrzymanie i mobilizacja w obu zespołach jest bardzo duża. Zobaczymy, co z tego wyniknie.
Czwórka tarnowian: Sebastian Ułamek, Bjarne Pedersen, Martin Vaculik i Krzysztof Kasprzak, przyjedzie do Częstochowy wprost z dalekiego Vetlandu, gdzie w sobotę odbędzie się Grand Prix Challenge. Czy to w ogóle ma jakieś znaczenie?
- Często pojawiają się takie pytania, czy to po Grand Prix, czy po Pucharze Świata. Żużlowcy z czołówki przyzwyczajeni są do częstych startów, niektórzy mogliby objechać dwa mecze w ciągu dnia. Teraz trzeba jednak wziąć pod uwagę to, że są upały i organizm może to odczuć.
Bracia Łagutowie bardzo chcieli jeździć w parze, ale tym razem zostaną rozdzieleni. W jakim stopniu to może wam pomóc?
- Dokonaliśmy zmiany, bo gołym okiem było widać, że zestawianie w parę Karlssona z Szombierskim nie zdawało egzaminu. Obaj nie punktowali na takim poziomie, jakiego można było oczekiwać, i trzeba było coś z tym zrobić. Griszka to taki zawodnik, który mówiąc w cudzysłowie, potrafi pociągnąć za uszy. Tym razem pojedzie z "Szuminą" i liczę, że wyjdzie z tego coś dobrego. Artiom wrócił po kontuzji. W Grand Prix pojechał słabo, ale już we wtorek w lidze szwedzkiej pokazał, że jest w stanie skutecznie się ścigać. On ma duże możliwości, Peter z kolei ma przywieźć na mecz nowe silniki i być może w niedzielę zapunktuje jak nigdy w tym sezonie.
Młodzieżowcy Taurona nie należą do najlepszych i gdyby nie to, że nasi juniorzy też ostatnio nie błyszczą, można by liczyć, że Włókniarz rozpocznie mecz po zwycięstwa...
- To teoria, a jak będzie w praktyce, to się okaże. Musimy wierzyć w to, że niedziela będzie dla nich punktem zwrotnym. Że się przełamią, zaczną jechać dobrze i zdobędą pięć punktów w pierwszym wyścigu.
Czy Rafał Szombierski to wciąż największy znak zapytania w drużynie?
- On już w Tarnowie i u nas z Gorzowem pojechał lepiej, ale na wymagającym torze w Lesznie zupełnie sobie nie radził. Jak będzie teraz? Ta długa przerwa, intensywne treningi rowerowe powinny korzystnie wpłynąć na jego dyspozycję.
"Szumina" zdobywa 6 punktów, juniorzy tyle samo, a Włókniarz wygrywa w niedzielę z Tauronem 51:39. Czy takie rozstrzygnięcie da ci satysfakcję?
- To byłby dobry rezultat i będę z niego zadowolony, ale jeśli wygramy wyżej, to ucieszę się jeszcze bardziej.
Tadeusz Iwanicki
Źródło: Gazeta Wyborcza Częstochowa
http://czestochowa.gazeta.pl/czestochowa/1,35272,10141192,Nerwy_i_wiara_menedzera_Lwow.htmlDodano: 21-08-2011 13:00Odsłon: 288
Dodano: 21-08-2011 13:00
Odsłon: 288