Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Wrocław »

Piłkarze Śląska wygrali w Warszawie z Legią!

Piłkarze Śląska wygrali w Warszawie z Legią!

Śląsk, który w pucharowym meczu z Rapidem Bukareszt wydawał się piłkarsko malutki i uległ 1:3, w lidze odżył i urósł. Wrocławianie pokonali Legię w Warszawie, pokazując, że w kraju mogą walczyć o najwyższą stawkę.
Legia oraz Śląsk to dwa nasze zespoły, które w czwartek grały w IV rundzie kwalifikacyjnej Ligi Europejskiej i straciły w tych pojedynkach wiele sił. Legia - bo ze Spartakiem Moskwa grała agresywnie, a po dobrym występie zremisowała z faworyzowanymi Rosjanami 2:2. Śląsk - bo w pojedynku z Rapidem Bukareszt wrocławscy gracze głównie biegali za piłką, którą mieli rywale. Wtedy Śląsk zasłużenie przegrał u siebie 3:1.

To, co działo się w czwartek w Europie, nie miało przełożenia na niedzielne wydarzenia na arenie krajowej. W Warszawie Śląsk, który wyszedł z pięcioma nowymi, w miarę wypoczętymi zawodnikami, jakby urósł w siłę i przypomniał, że to on jest w końcu wicemistrzem kraju. Podopieczni trenera Oresta Lenczyka przez większą część meczu zagrali tak jak w najlepszych meczach poprzedniego sezonu, czyli solidnie w obronie oraz zabójczo skutecznie w ofensywie.

Legia niby na początku miała inicjatywę, a jednak już po siedmiu minutach przegrywała. Sebastian Mila wyłożył piłkę Łukaszowi Madejowi, po jego strzale inteligentnie schylił się jeszcze Dariusz Sztylka, a zasłonięty Wojciech Skaba mógł tylko wyciągnąć piłkę z siatki.

Później warszawianie próbowali straty odrobić, ale w drugiej linii grali tak źle, że już po 35 minutach trener Maciej Skorża zrobił pierwszą zmianę i Michała Kucharczyka zastąpił Janusz Gol. Jego wejście obrazu gry nie zmieniło, a zamiast lepszej postawy i wyrównania Legia pod koniec pierwszej połowy przegrywała już 0:2. Madej zagrał na skrzydło do Mili, ten tym razem wyłożył piłkę Johanowi Voskampowi, a holenderski napastnik pewnie wykorzystał dogodną sytuację i strzelił swojego trzeciego gola w sezonie.

Wrocławianie prowadzili zasłużenie, a dodatkowo udało im się zneutralizować ofensywny, niezwykle groźny duet warszawian, czyli Miroslava Radovicia i Daniela Ljuboję. Do obu Serbów trener Lenczyk kazał swoim obrońcom wychodzić wysoko, być tak blisko, jak tylko się da, i grać wyjątkowo agresywnie, co dawało znakomity efekt.

W drugiej połowie piłkarzom Śląska ani gra, ani krycie Serbów już tak dobrze nie wychodziły. Gdyby jednak tuż po przerwie Madej podwyższył na 3:0, to postawą Legii wrocławianie aż tak przejmować by się nie musieli. W 52. minucie pomocnik Śląska zmarnował jednak idealną sytuację, kiedy po podaniu Voskampa z kilku metrów trafił w nogi Skaby. Po tej akcji wrocławianie zbyt mocno się cofnęli, a warszawianie sami stworzyli kilka ciekawych okazji. Najpierw strzał Ljuboji z bliska obronił Kelemen, potem uderzenie Artura Jędrzejczyka zablokował Dariusz Pietrasiak.

Na 15 minut przed końcem meczu Legia jednak gola zdobyła. Po błędzie Marka Wasiluka piłkę na siódmym metrze miał Ljuboja i tym razem okazji już nie zmarnował.

W końcówce wrocławianie bronili chaotycznie i dość rozpaczliwie, ale na szczęście skutecznie. Śląsk niepotrzebnie szybko oddawał piłkę rywalom, nie potrafił jej przytrzymać, jednak ostatecznie bramki nie stracił.

Dzięki temu wrocławianie po raz drugi z rzędu wygrali na Łazienkowskiej z Legią, zachowali pozycję wicelidera, a trener Lenczyk mógł wykonać swój popisowy przewrót w przód. Do tej figury gimnastycznej, którą już wcześniej zaprezentował po wygranym spotkaniu z Wisłą Karków, szkoleniowiec Śląska dołożył jeszcze zaciśniętą w geście triumfu pięść.

ZDANIEM TRENERÓW

Orest Lenczyk, trener Śląska

Drużyna wywalczyła zwycięstwo, momentami grając dobrze, ćwierć dobrze i źle. Doprowadziło to do wyniku, który do końca trzymał w napięciu. W ostatnich minutach Legia mocno zaatakowała, więc musieliśmy się bronić. Wygraliśmy z drużyną, która gra bardzo dobrze. Do Warszawy nie przyjeżdża się po trzy punkty - celem jest walka, a jak przy okazji się wygrywa, jest bardzo dobrze.

Nie był to łatwy mecz dla sędziego, bo było na boisku wielu zawodników, którzy z niejednego pieca chleb jedli i próbowali oszukiwać. Arbiter się nie dał i wykartkował graczy z obu drużyn. Gdyby Legia strzeliła jeszcze trzy gole, nie miałbym pretensji do sędziego. I Legia, i my mieliśmy czwartkowy mecz w nogach. Mogę jedynie podziękować zawodnikom, że dotrwali do końca, a w pierwszej połowie prezentowali się tak dobrze, że zaskoczyło to samych legionistów. Bardzo smutno jest... Przepraszam, we Wrocławiu się cieszą. Takie życie.

Maciej Skorża, trener Legii

Po dzisiejszym meczu widzę same minusy. Nie dość, że przegraliśmy, to jeszcze zaryzykowałem, zmieniłem skład i tym samym dostarczyłem sobie samych znaków zapytania przed meczem w Moskwie. Z taką grą, jaką pokazaliśmy w pierwszej połowie, żadna drużyna nie miałaby z nami problemu. Zaprezentowaliśmy się bardzo źle, straciliśmy dwie bramki i już nie byliśmy w stanie ich odrobić.

Na temat pracy sędziego mogę powiedzieć tylko tyle, że ten pan ma w środowisku od dawna wyrobioną opinię i dzisiaj ją tylko potwierdził.

W pierwszej części gry nie radziliśmy sobie z dyscypliną taktyczną, a nasza organizacja gry była bardzo słaba - środek pola całkowicie oddaliśmy wrocławianom. Zdecydowałem się więc na wprowadzenie Janka Gola, bo gdyby tak dalej to wyglądało, stracilibyśmy więcej bramek. Większość zawodników zagrała poniżej oczekiwań. Czasem przychodzi taki dzień, że brakuje koncentracji i motywacji. Tak było właśnie dzisiaj.


Źródło: Gazeta Wyborcza Wrocław
http://wroclaw.gazeta.pl/wroclaw/1,35760,10149570,Pilkarze_Slaska_wygrali_w_Warszawie_z_Legia_.html
Dodano: 22-08-2011 12:01
Odsłon: 183

Skomentuj: