Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Katowice »

Za zapłacenie mandatu dwa dni po terminie od razu czeka sąd

Za zapłacenie mandatu dwa dni po terminie od razu czeka sąd

Emerytka z Rudy Śląskiej dwa dni po terminie zapłaciła zaoczny mandat za parkowanie. Strażnicy miejscy uznali, że to za późno, i skierowali sprawę do sądu. Ten po kilku miesiącach postępowania obciążył ją dodatkowymi kosztami. Tyle że mandat został wystawiony w złym trybie
- Przyznałam się do winy i zapłaciłam mandat. Tymczasem strażnicy ciągają mnie po sądach, bo spóźniłam się 48 godzin. Czy sędziowie nie mają się czym zajmować? - pyta Urszula Górkiewicz, 66-letnia emerytka z Rudy Śląskiej.

Jej sprawa zaczęła się styczniu, kiedy pojechała do znajomych do Radlina. - To było pilne, bo potrzebowali lekarstw, które akurat miałam - wspomina kobieta. Auto zaparkowała przed blokiem znajomych, po czym po krótkiej wizycie wróciła do domu. Po kilku dniach jej mąż Andrzej, na którego był zarejestrowany samochód, dostał ze Straży Miejskiej w Radlinie wezwanie na przesłuchanie. Funkcjonariusze twierdzili, że pod koniec stycznia ktoś zaparkował jego auto w miejscu, gdzie obowiązywał zakaz. Zagrozili mężczyźnie, że jeśli nie przyjedzie, to dostanie 500 zł kary.

Górkiewicz przez kilka dni próbował się dodzwonić do Straży Miejskiej w Radlinie. Okazało się jednak, że numer telefonu, który był wydrukowany na wezwaniu na przesłuchanie, należał do jakiejś kobiety. - Była wściekła. Twierdziła, że nie jestem pierwszy, bo od dwóch lat dzwonią do niej ludzie i pytają o mandaty - wspomina Górkiewicz. W końcu udało mu się ustalić prawidłowy numer do siedziby straży miejskiej i ustalić, o co chodzi. - Dogadałem się ze strażnikami, że wszystko załatwimy na odległość, żeby nie jechać 65 kilometrów do Radlina. Tym bardziej że żona nie kwestionuje winy - mówi mąż pani Urszuli.

Kobieta zaczęła więc korespondować e-mailowo ze strażnikami. Napisała im oświadczenie o przyznaniu się do winy, podała numer prawa jazdy, jego kategorię, numer telefonu oraz wystosowała prośbę o wystawienie mandatu bez konieczności przesłuchania. Strażnicy w e-mailach podkreślali, że będzie to mandat zaoczny (ukarany ma na jego zapłatę siedem dni od momentu wystawienia), a nie kredytowany (na zapłatę jest siedem dni od momentu odebrania). Ostatecznie 20 kwietnia Górkiewicz przelała na podane przez strażników konto 100 zł i myślała, że to zamyka sprawę.

Jednak kilka tygodni później dostała pismo ze straży miejskiej, że jej sprawa trafi do sądu, bo o dwa dni spóźniła się z zapłatą. - Czekałam na emeryturę - wyjaśniała Górkiewicz.

Strażników to jednak nie przekonało. Do sądu trafił wniosek o jej ukaranie za złamanie przepisów, za które zapłaciła już mandat. Na świadków wezwano funkcjonariuszy, którzy w styczniu namierzyli jej auto stojące na zakazie. Do wniosku dołączono kilkanaście dokumentów i oświadczeń. Ostatecznie kilka dni temu sąd wymierzył Górkiewicz karę 100 zł oraz nakazał zapłatę 80 zł kosztów sądowych.

- W tej sytuacji pieniądze, które przelała na nasze konto, zwrócimy jej przekazem sądowym lub na konto, z którego zrobiła przelew - mówi Andrzej Porębski, komendant Straży Miejskiej w Radlinie. Dodaje, że strażnicy nie mieli wyjścia i musieli skierować sprawę do sądu. - W przypadku mandatów zaocznych termin jest sztywny i gdybyśmy przymknęli na to oko, sami mielibyśmy problemy - podkreślił. Podobne praktyki stosują strażnicy we wszystkich miastach regionu.

Zapytaliśmy w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, czy to nie jest nadmierna biurokracja i niepotrzebne obciążanie sądów błahymi sprawami. Według Małgorzaty Woźniak, rzeczniczki prasowej resortu, strażnicy miejscy z Radlina nałożyli mandat w złym trybie. Mandat zaoczny można bowiem wystawić tylko wtedy, kiedy nie ma wątpliwości co do tożsamości sprawcy wykroczenia. W tym wypadku tak nie było, bo auto było zarejestrowane na Andrzeja Górkiewicza, a na zakazie stanęła jego żona.

- W takiej sytuacji strażnicy powinni nałożyć na nią mandat kredytowany - podkreśla Woźniak.

Co to oznacza dla Górkiewicz? - Przysługuje jej prawo odwołania od decyzji sądu - mówi sędzia Jacek Krawczyk, rzecznik prasowy Sądu Okręgowego w Katowicach. Kobieta powinna się powołać na to, że została ukarana w złym trybie. Gdyby bowiem nałożono na nią mandat kredytowany, dwudniowa zwłoka w zapłacie nie miałaby żadnego znaczenia.

Emerytka zapowiada, że skorzysta ze wszystkich prawnych form odwoławczych. - Nie jestem pieniaczką i mogłabym na to machnąć ręką. Ale chodzi mi o to, żeby instytucje państwowe i samorządowe podejmowały decyzje, biorąc pod uwagę zdrowy rozsądek - podkreśla kobieta.


Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10151754,Za_zaplacenie_mandatu_dwa_dni_po_terminie_od_razu.html
Dodano: 22-08-2011 13:00
Odsłon: 146

Skomentuj: