Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Rzeszów »

Coś na ząb. Drut znaleziony w ekspres zapiekance

Coś na ząb. Drut znaleziony w ekspres zapiekance

Nie serem żółtym, nie pieczarkami i nie dodatkami na zapiekance zaprzątał sobie głowę Grzegorz Woźniak z Rzeszowa. Gdy zajadał wypiekaną bułkę, trafił na ponad dwucentymetrowy kawałek... drutu. Sanepid: - Będzie kontrola lokalu.
Historia wydarzyła się w zeszły czwartek po godz. 22. Pan Grzegorz ze znajomymi poszedł na zapiekanki do Ekspres Zapiekanki na rzeszowskim Rynku. "Kiedy byłem w połowie konsumpcji, wyczułem w ustach coś ostrego! Okazało się, że w zapiekance miałem drut. Jest to dwucentymetrowy drut, najprawdopodobniej ze szczotki, której używa obsługa lokalu" - napisał w poniedziałek w liście do "Gazety" Grzegorz Woźniak.

Pewnie machnąłby ręką na owy drucik, gdyby nie to, jak został potraktowany przez obsługę lokalu. „Interwencja u Pani przy kasie zakończyła się wzruszeniem ramionami i tłumaczeniem że » mięso dostajemy gotowe z Jack's Baru na rogu Piłsudskiego i Asnyka «. Żadnego » przepraszam «ani » bardzo nam przykro” nie usłyszałem. Spodziewałem się, że w trosce o klienta restauracja zaoferuje mi chociażby nową zapiekankę” - pisze pan Grzegorz.

Przeprosin i nowej zapiekanki się nie doczekał. „Poprosiłem o telefon do kierownika. Pan, do którego zadzwoniłem, również nie kwapił się do zwykłego ludzkiego » przepraszam «. Zadał tylko durne pytanie: » Czego pan oczekuje w związku z tym? «„ - relacjonuje „Gazecie” pechowy klient Ekspres Zapiekanki.

Z szefem lokalu chciał się spotkać w następny dzień, ale ów nie odbierał telefonu ani nie odpowiadał też na SMS-y. "Nie chodzi mi o jakieś zadośćuczynienie ze strony lokalu. Sytuacja była po prostu niebezpieczna dla mojego zdrowia. Jeżeli byłbym wtedy pod wpływem alkoholu, to mogłem nie zauważyć tego drutu. Podobna sytuacja zdarzyła się jakiś czas temu w lokalu na Pomorzu. Pani, która padła ofiarą takiego zaniedbania, przeszła operację żołądka! Co by się mogło stać, jeżeli taki drut zjadłoby dziecko?!" - pyta pan Grzegorz.

„Patrząc, jaka jest konkurencja lokali serwujących jedzenie na rzeszowskim rynku, można by spodziewać się walki o klienta wysoką jakością potraw oraz kulturą obsługi. Niestety, rzeczywistość jest, jak się okazało, diametralnie inna! Kierownictwo lokali ma w nosie klientów. Pewnie myślą » nie ten, to inny «„ - stwierdza rozgoryczony klient.

Zapiekanki rzecz jasna nie dokończył. Od obsługi lokalu zażądał na piśmie potwierdzenia, co znalazł w zapiekance. Jedna z ekspedientek odręcznie napisała: "W dniu 18.08.2011 r. klient znalazł w zapiekance drucik, prawdopodobnie w mięsie". Osobne oświadczenie podpisali świadkowie.

Pan Grzegorz o sprawie w poniedziałek telefonicznie powiadomił rzeszowski sanepid. - Jeżeli jest zgłoszenie, to skontrolujemy lokal. Sprawdzimy, w jakich warunkach sprzedawane są zapiekanki. Na właściciela lokalu możemy nałożyć mandat. A jeżeli się okaże, że jest aż tak brudno, że życie i zdrowie klientów jest narażone na niebezpieczeństwo, to w grę wchodzi nawet decyzja o zamknięciu lokalu - tłumaczy Dorota Gibała z Wojewódzkiej Stacji Sanitarno-Epidemiologicznej w Rzeszowie.

Dzwonimy pod ten sam numer co Grzegorz Woźniak, gdy próbował się umówić na spotkanie z kierownikiem Ekspres Zapiekanki. Odbiera Natalia Filip, też szefowa. Tłumaczy, że telefonu używa więcej osób. Na szczęście sprawę zna. - Wiem, że mój kolega chciał się umówić z klientem na spotkanie w piątek. Ale ten nie przyszedł. Chcieliśmy go osobiście przeprosić za to, co się stało. Skoro nie przyszedł, to może nie chciał przeprosin - dywaguje Natalia Filip.

I dodaje: - Nie mam pojęcia, jak to się stało, że w zapiekance mógł się znaleźć drut. Nigdy wcześniej nie mieliśmy takiego przypadku.

Podaje nam numer do wspomnianego kolegi, który - jak twierdzi pan Grzegorz - przestał odbierać od niego telefon. To Marcin Wilczkiewicz. Rozmowa jest bardzo krótka. - Przez telefon nie mam nic do powiedzenia - usłyszeliśmy tylko.

Grzegorz Woźniak twierdzi, że tłumaczenia szefów lokalu są absurdalne. - Cały weekend czekałem na telefon. Nie chcę jakiegoś zadośćuczynienia, tylko zwykłego "przepraszam". Jak widać, niektórym to słowo nie może przejść przez gardło - ocenia pan Grzegorz.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10156071,Cos_na_zab__Drut_znaleziony_w_ekspres_zapiekance.html
Dodano: 23-08-2011 12:00
Odsłon: 115

Skomentuj: