Wiadomości » Kraków »
Noc w centrum Krakowa z patrolem straży miejskiej
Noc w centrum Krakowa z patrolem straży miejskiej
Szarpaniną strażnika miejskiego z DJ-em klubu, interwencją policji i ochrony, a w końcu nocą na dołku zakończyło się zgłoszenie o zakłócaniu ciszy nocnej przed lokalem Lizak w Krakowie.Piątek po północy, centrum miasta. W radiowozie straży miejskiej z dwoma funkcjonariuszami od kilku godzin patrolujemy miasto. To jedyny zmotoryzowany patrol nocny straży miejskiej w obrębie pierwszej obwodnicy (są także patrole drogowe i piesze). Pan Marek, służący w jednostce od samego początku, to doświadczony funkcjonariusz. Pracuje w parze z Romanem, młodym strażnikiem, w służbie dopiero od kwietnia. Spodziewamy się co najmniej 10 interwencji. Według strażników to norma weekendowych nocy.
Zaczyna się spokojnie - miasto opustoszało, tłumy ciągną na Coke Live Music Festival na Czyżynach. Początkowe interwencje to bezdomni śpiący na ławce lub pijący alkohol na skwerku. Pana Marka znają od dawna. Gdy przyjeżdżamy, kłaniają mu się w pas i pokornie rozchodzą. Po drodze zatrzymujemy się na bulwarach wiślanych. Tam, przy ławkach szachistów, dwóch młodych mężczyzn pije piwo. - Za późno - mówi pan Marek, gdy na widok strażników chowają puszki pod ławkę. Historia o ubogich studentach, których nie stać na zapłacenie mandatu, nie robi wrażenia nawet na pracującym od czterech miesięcy strażniku Romanie. Mężczyźni będą musieli zapłacić po 100 zł grzywny za spożywanie alkoholu w miejscu zabronionym. - To ty chciałeś iść nad Wisłę - gdy odchodzimy, słyszymy fragment rozmowy mężczyzn. Przez radiostację zgłasza się dyżurny. - Jeden do sto trzydzieści siedem. Możecie podjąć interwencje drogowe?
Jedziemy najpierw na ul. Szpitalną, gdzie kilka zaparkowanych w strefie B samochodów nie ma uprawnienia do wjazdu. Tu skończyło się na mandatach i pouczeniach. Kolejne zgłoszenie już czeka - tym razem ul. Długa. Po zmianie przepisów jej fragment został przypisany do strefy B. Do kii sportage bez identyfikatora podbiega Francuz. Pan Roman po angielsku tłumaczy mu, jakie popełnił wykroczenie, i pokazuje tablicę informacyjną. Tej cudzoziemiec nie rozumie - napisy są tylko po polsku. I tym razem kończy się na pouczeniu, a my musimy jechać dalej.
Ktoś zgłosił, że przed lokalem Lizak przy ul. Pijarskiej młodzi ludzie piją alkohol i zakłócają ciszę nocną. Gdy przyjeżdżamy na miejsce, trójkę stojących jak na skazaniu mężczyzn spisuje już inna para strażników. Tłumaczą, że wyszli z piwem przed lokal, bo w środku nie wolno palić. Ich koleżanka Katarzyna robi zdjęcia. Dziewczyna ma donośny głos. Jeden ze strażników, którzy wypisują grzywnę dla jej kolegów, upomina ją, każe wstać z chodnika i się wylegitymować. Młoda kobieta nie chce, więc strażnik chwyta ją za rękę, ustawia przed sobą. - Proszę mnie nie szarpać. Strażnicy Marek i Roman próbują łagodzić sytuację, ale jest za późno. Tłum krzyczy, żeby strażnicy zostawili dziewczynę. Krótka wymiana zdań i nikt już nie panuje nad sytuacją. Do środka wchodzi strażnik, który wcześniej wypisywał mandaty. Przez tłum klubowiczów nie widać, co się dzieje w holu lokalu. Dopiero gdy funkcjonariusz zaczyna szarpać się z jednym z mężczyzn, ludzie się rozstępują. Widać, jak mężczyzna z długimi włosami wyrywa się, a strażnik próbuje go zatrzymać. Nikt nie wie, co jest przyczyną bitwy. Podobno mężczyzna stanął w obronie Kaśki, obraził strażnika. Pod wpływem walki pęka kufel, odłamki szkła spadają na jedną z siedzących przy stoliku dziewczyn. Rozlane piwo zalewa aparat fotograficzny Katarzyny. Dyżurny wzywa posiłki. Tłum skanduje, żeby wezwać policję. Przyjeżdża policyjny radiowóz.
- Strażnik mnie szarpał, zalał aparat... - podaje Katarzyna. - W takim razie nic tu po nas. Przysługuje wam możliwość złożenia skargi na zachowanie strażnika - odpowiadają funkcjonariusze z oddziału prewencji. Dla nich taka sytuacja to standard, dla nas nie. Przysłuchując się rozmowie, pytamy policjanta, dlaczego nie poinformował klubowiczów o możliwości złożenia zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. - Pani opowiada bzdury. My nie możemy przyjąć takiego zawiadomienia - słyszymy w odpowiedzi. - Ale powinniście poinformować, że jest taka możliwość na komisariacie, a sami możecie sporządzić notatkę z miejsca zdarzenia - nie dajemy za wygraną, ale policjant nie chce już z nami rozmawiać. Z lokalu wyprowadza mężczyznę z długimi włosami - to DJ klubu, który szarpał się ze strażnikiem. Prowadzi go do radiowozu. - Mężczyzna został zatrzymany za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariusza straży miejskiej. Po przesłuchaniu, w sobotę, został zwolniony do domu. Dodatkowo dostał zarzut paserstwa, bo znaleziono przy nim przedmioty pochodzące z kradzieży - poinformowała Anna Zbroja z zespołu prasowego małopolskiej policji.
Nocny Kraków
Dyskusję o chuligaństwie i zakłócaniu ciszy nocnej w centrum miasta wywołała nasza czytelniczka, która w otwartym liście zaprosiła do spędzenia nocy u siebie prezydenta Krakowa. Prezydent miał się przekonać o skali hałasu w nocy przy ul. Szewskiej w Krakowie. Podobną sytuację opisywaliśmy w związku z lokalami Kitsch, Caryca i Łudu-Dubu przy Wielopolu. Po naszych interwencjach "Gazetę" zasypały listy od zmęczonych mieszkańców innych ulic otaczających Rynek Główny, przy których znajdują się nocne kluby. Do tematu będziemy wracać.
Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,89111,10149857,Noc_w_centrum_Krakowa_z_patrolem_strazy_miejskiej.htmlDodano: 23-08-2011 13:00Odsłon: 355
Dodano: 23-08-2011 13:00
Odsłon: 355