Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Kraków »

Za kilka tygodni busy do Krakowa podrożeją

Za kilka tygodni busy do Krakowa podrożeją

Za dojazd minibusami do Krakowa prawdopodobnie już wkrótce będzie trzeba zapłacić więcej. - Nie mamy wyjścia, bo inaczej nie będziemy w stanie na siebie zarobić - mówią przewoźnicy i tłumaczą podwyżki serią dodatkowych kosztów, które muszą ponosić od pół roku
Właściciele firm przewożących pasażerów busami zapowiadają podwyżki w swoich cennikach, bo - jak twierdzą - zmusza ich do tego wprowadzony dwa miesiące temu elektroniczny system poboru opłat na autostradach i drogach krajowych. Wcześniej przewoźnicy wykupywali winiety, płacąc za jazdę trasami krajowymi. Od początku lipca opłacają przejazd na nowych zasadach. Teraz opłata jest proporcjonalna do długości przejechanego odcinka. Koszty są jednak zróżnicowane i zależą od ilości emitowanych spalin. W przypadku najbardziej przyjaznych środowisku minibusów za przejechanie jednego kilometra trzeba zapłacić 16 gr. Za pojazdy emitujące najwięcej spalin - dwa razy tyle.

Przedsiębiorcy skarżą się właśnie dlatego, że większość z nich korzysta głównie z najmniej ekologicznych pojazdów. Dla tych, którzy kursują po płatnych odcinkach dróg, oznacza to ogromne koszty.

- Z przewożenia pasażerów naprawdę trudno jest teraz żyć. I tak na razie nie jest źle, bo na szczęście system opłat jeszcze nie działa w pełni. Wciąż brakuje niektórych bramek, a część jeszcze nie została uruchomiona - przypomina Maciej Różankowski z firmy Maks wożącej pasażerów z Myślenic do Krakowa. - Kiedy jednak system ruszy, to nie wiem, jak przewoźnicy będą zarabiać. Już dziś na naszej trasie systemem objęte są mniej więcej 20 km. Za przejazdy w poprzednim miesiącu zapłaciłem ok. 3 tys. zł. Kiedy system zacznie działać w pełni, będę musiał liczyć się z kosztami rzędu 8-9 tys. zł miesięcznie.

Przedsiębiorcy kursujący do Krakowa przyznają, że nowy system opłat to niejedyne podwyżki, które ich w tym roku dotknęły. - Problemem są także opłaty za korzystanie z przystanków w Krakowie. Za zatrzymanie na każdym przystanku musimy płacić miastu 5 gr. To tylko pozornie małe pieniądze, bo po przemnożeniu tej kwoty przez liczbę kursów otrzymujemy naprawdę wysokie rachunki. Średnio wynoszą nawet 700 zł miesięcznie. Wcześniej musieliśmy płacić za utrzymanie czystości na przystankach komunikacji miejskiej, co kosztowało ok. 200 zł. Teraz jednak także za przystanki musimy płacić ponad trzy razy więcej niż jeszcze niedawno - denerwuje się Różankowski.

Na razie przewoźnicy wzbraniają się przed podnoszeniem cen. Jak twierdzą, powstrzymuje ich przed tym duża konkurencja między poszczególnymi firmami. Przedsiębiorcy mają też nadzieję, że politycy zdecydują się na zmianę wprowadzonych niedawno przepisów.

- Wciąż liczymy na złożoną niedawno interpelację poselską, w której chodzi o to, by z nowego systemu poboru opłat zwolnić autobusy wykonujące kursy na regularnych liniach. Naszym zdaniem idealnym rozwiązaniem byłoby przywrócenie systemu winiet - proponuje Różankowski. - Czym innym przecież są kursujące na co dzień busy, a czym innym autokary wiozące pasażerów na wycieczki. My musimy płacić za przejazd niezależnie od tego, czy mamy pasażerów, czy nie. W przypadku wycieczek łatwiej jest pogodzić się z jednorazowym wzrostem kosztów.

Przedsiębiorcy nie kryją jednak, że na dłuższą metę nie będą w stanie utrzymać dotychczasowych cen biletów i ostatecznie przerzucą rosnące koszty na pasażerów. - Jeśli ceny przejazdów nie wzrosną, firmy przewozowe będą wozić ludzi tak naprawdę tylko po to, by zarobić na wysokie opłaty za przejazd drogami. Jeden dzień przejazdu minibusa przynosi ok. 700 zł. Z tego jednak trzeba opłacić kierowców, ubezpieczenie i pokrywać koszty eksploatacji pojazdów - wylicza Różankowski.

Jednym z ważniejszym kosztów jest cena paliwa, a ta od ponad pół roku oscyluje wokół pięciu złotych za litr. Eksperci rynku paliwowego nie przewidują zaś, by najbliższe miesiące miały doprowadzić do spadku cen do poziomu zeszłorocznego.

Część przewoźników - szczególnie ci mniejsi - coraz poważniej myśli o opracowaniu nowych tras dla swoich maszyn w taki sposób, by omijać płatne odcinki. - To będzie rozwiązanie ostateczne. Dla moich pasażerów będzie bowiem oznaczało, że pojadą od 15 do 30 min dłużej. Nie jestem pewien, czy się z tym pogodzą, bo więksi przewoźnicy dłużej niż ja wytrzymają bez podwyżek - mówi nam jeden z przewoźników, który operuje w Olkuszu.

- Jeśli spełni się czarny scenariusz i nadal będziemy skazani na elektroniczny system poboru opłat, ceny przejazdów będą musiały wzrosnąć. Trzeba pamiętać, że często wozimy najbiedniejszą część społeczeństwa. Dla wielu z naszych pasażerów podwyżka ceny przejazdu nawet o kilkadziesiąt groszy to bardzo poważne koszty. Tym bardziej że często jeżdżą z nami ludzie, którzy na co dzień dojeżdżają do pracy, więc w skali całego miesiąca muszą naprawdę dużo zapłacić - dodaje z kolei Różankowski.


Źródło: Gazeta Wyborcza Kraków
http://krakow.gazeta.pl/krakow/1,89111,10148411,Za_kilka_tygodni_busy_do_Krakowa_podrozeja.html
Dodano: 23-08-2011 13:00
Odsłon: 320

Skomentuj: