Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Poznań »

Kolejny medal poznańskiego mistrza?

Kolejny medal poznańskiego mistrza?

Złoto w 2001 r. w Edmonton, srebro w 2009 r. w Berlinie i brąz w 2005 r. w Helsinkach - jedyny w dziejach wielkopolskiego sportu mistrz olimpijski Szymon Ziółkowski ma w dorobku już wszystkie medale lekkoatletycznych mistrzostw świata. W sobotę otwiera w Taegu w Korei Południowej nową kolejkę.
Rozmowa z Szymonem Ziółkowskim

Radosław Nawrot: Tuż przed wyjazdem do Korei Południowej rzutem na 78,79 m odzyskał pan po roku tytuł mistrza Polski.

Szymon Ziółkowski: Jakoś nigdy nie miałem szczęścia do stadionu w Bielsku-Białej, a tam odbywały się zeszłoroczne mistrzostwa Polski. Tegoroczne były w Bydgoszczy, a tu rzuca mi się lepiej.

Dotychczas w tym sezonie lepiej w Polsce rzucał Paweł Fajdek, nowy podopieczny poznańskiego trenera Czesława Cybulskiego, z którym i pan współpracował. W Bydgoszczy Fajdek był drugi, ale trener Cybulski mówi o nim, że to talent na miarę Szymona Ziółkowskiego.

- Trener Cybulski w ogóle bardzo dużo mówi, ale nie zamierzam się przejmować wszystkimi jego słowami. Co do Pawła Fajdka, to jest to bardzo dobrze zapowiadający się młociarz. Jest np. młodzieżowym mistrzem Europy, którym ja nigdy nie byłem [w 1997 r. Szymon Ziółkowski na MME w Finlandii zajął drugie miejsce - przyp. red.]. Oby mu się wiodło, bo mnie może to tylko cieszyć. Mówimy przecież o rozwoju mojej konkurencji w Polsce.

Przyszedł jednak kulminacyjny moment sezonu i, proszę wybaczyć, stary mistrz dołożył pretendentowi.

- Zostałem mistrzem Polski, choć byłem już bardzo zmartwiony, bo w tym sezonie kompletnie mi nie szło. Ciężko mi nawet powiedzieć, dlaczego, nie mam zielonego pojęcia. Rzuciłem 78 metrów w maju, ale ten rzut zaliczono mi jako spalony. Potem szukałem startów, aby się poprawić i aby wypełnić minimum na mistrzostwa świata, które moim zdaniem jest absurdalnie wygórowane. 78 metrów, bo tyle wynosiło, przecież dawało brązowy medal na ostatnich mistrzostwach świata! W końcu na mityngu w Castres udało mi się spełnić normę [79,02 m - przyp. red.].

Czy możemy liczyć na kolejne sukcesy mistrza olimpijskiego sprzed 11 lat?

- Postaram się. Pod warunkiem, że się nie rozlecę, bo w moim wieku może to nastąpić w każdej chwili. Mam 35 lat, a zacząłem trenować, gdy miałem 13 lat. To już mój 22. rok rzucania młotem. Mam w kolekcji wszystkie trzy medale mistrzostw świata, więc wypada rozpocząć nową kolejkę.

Korea Południowa to egzotyczne miejsce dla lekkoatletyki.

- Ja jestem przyzwyczajony. W trakcie sezonu jeździmy trenować po całym świecie, nawet do Afryki Południowej. Zmieniamy kraje, kontynenty i klimat. Akurat klimat koreański jest dobry. Ciepło, wilgotno, to powinno wpłynąć dobrze na mnie i na rywalizację. Na dodatek harmonogram konkursu jest ustawiony tak, że eliminacje i finał mamy wieczorem. Eliminacje zaczynamy 27 sierpnia o godz. 20.30 miejscowego czasu, a finał - dwa dni później o godz. 19.15. To znaczy, że w Korei nie będzie już słońca i skwaru, a równocześnie to wczesne popołudnie czasu polskiego. Można zatem przystąpić do startów bez aklimatyzacji i zmiany czasu.

Na listach światowych prowadzi Rosjanin Aleksiej Zagornyj z 81,73 m...

- Tak, ale jego mamy z głowy. Po pierwsze: zajął w mistrzostwach Rosji dopiero czwarte miejsce, a po drugie: ma kontuzję. W Korei nie wystartuje.

Kto zatem będzie się liczył?

- Według mnie, głównie trzy osoby: Japończyk Koji Murofushi, Węgier Krisztian Pars i Włoch Nicola Vizzoni. Tak, wiem... Koji ma słaby wynik na listach światowych [78,10 m - przyp. red.], ale znam go od podszewki, przyjaźnimy się i wiem, że jeśli będzie zdrowy, to da radę rzucić znacznie dalej. Uważam, że będzie groźny.

Czwarte miejsce na światowych listach zajmuje czarnoskóry młociarz amerykański Kibwe Johnson z wynikiem 80,31 m. Co o nim wiemy?

- Nie sugerowałbym się tabelą i nie spodziewałbym się większych osiągnięć po panu Kibwe Johnsonie. Ten zawodnik rzeczywiście raz rzucił w tym sezonie daleko, ale myślę, że może nie wytrzymać psychicznie takiej imprezy jak mistrzostwa świata.

Trzeba mieć w tym wprawę, prawda?

- Trzeba. Ze mną jest tak, że im poważniejsza ranga mistrzostw, tym lepiej. W ogóle nie muszę się mobilizować, to przychodzi samo. Nie jestem raczej stworzony do rzucania w krzakach.

W 2016 r., podczas igrzysk w Rio de Janeiro, będzie pan miał 40 lat. To nie jest przecież dużo jak na młociarza.

- No, bez przesady. To sporo. Na razie chciałbym wystartować za rok na igrzyskach w Londynie. Co do Rio... gdybym tam rzucał, byłby to fenomen. I faktycznie niezwykłe, teatralne wręcz zakończenie kariery.


Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36006,10169119,Kolejny_medal_poznanskiego_mistrza_.html
Dodano: 25-08-2011 14:00
Odsłon: 255

Skomentuj: