Wiadomości » Gorzów Wielkopolski »
Jak Władek w jeden wieczór został... senatorem [ZDJĘCIA]
Jak Władek w jeden wieczór został... senatorem [ZDJĘCIA]
Gorzowski biznesmen i prezes klubu żużlowego Władysław Komarnicki oficjalnie zainaugurował kampanię do Senatu. Od środowego wieczora znajomi nie mówią już do niego Władek, tylko senator. W jego komitecie honorowym jest mistrz świata Tomasz Gollob, zabrakło za to przyjaciela od cygar, prezydenta Tadeusza JędrzejczakaŚrodowy wieczór w restauracji Komoda. Przy stolikach kilkudziesięciu gości. Od kojarzonych z lewicą wiceprezydenta Gorzowa Tadeusza Tomasika czy wójta Deszczna Jacka Wójcickiego po polityków przytulonych do prawej strony sceny politycznej - niegdyś kandydata PiS na prezydenta Ireneusza Madeja i sympatyzującego z PJN Arkadiusza Marcinkiewicza. Od finansowych notabli z szefem Krajowej Izby Gospodarczej Andrzejem Arendarskim na czele, przemykając po nazwiskach znanych gorzowskich biznesmenów, kończąc na ludziach sportu (żużlowy mistrz świata Tomasz Gollob) i kultury (dyrektor filharmonii Krzysztof Nowak czy szef Jazz Clubu Bogusław Dziekański). Wszyscy przyjęli zaproszenie kandydata do Senatu na uroczystą inaugurację kampanii, a część z nich nawet znalazła się w jego komitecie honorowym.
A Władysław Komarnicki, w stylu iście amerykańskim, wychodzi przed oblicze gości w rytmie motywu przewodniego z filmu "Rocky". Z banerów też od razu rzuca się w oczy postać uśmiechniętego żużlowego prezesa z zaciśniętymi pięściami. Jest gotowy do walki o fotel senatora. Więcej, jest przekonany, że tę walkę wygra. - To jest ten czas - mówi gorzowski biznesmen, który próbował dostać się na senacką listę Platformy Obywatelskiej, ale ostatecznie wystartuje w wyborach jako kandydat niezależny z poparciem Unii Prezydentów Obywatele do Senatu.
- Pomyślałem: jeśli nie teraz, to kiedy. Teraz, gdy nie muszę głupszemu od siebie nosić torby i walczyć o miejsce na liście, trzeba spróbować. W okręgach jednomandatowych wybiera się człowieka, a nie partię. To moja szansa - podkreśla Komarnicki, który do wyborów idzie z hasłem "Zaufanie i pasja". - Zawsze marzyłem, żeby być politykiem. Mam taki charakter, że jak coś mnie pociąga, to chcę tego dotknąć. Dziś chcę spróbować zrobić coś dobrego w Senacie - dodaje prezes Stali, zapewniając, że po zwycięstwie nadal będzie działał w klubie żużlowym. Chce być prezesem... honorowym.
Ci, którzy Komarnickiego popierają, nie pozostawiają złudzeń, kto ich zdaniem zgarnie jedyne miejsce w Senacie z okręgu gorzowskiego. - Witamy na Wiejskiej, panie senatorze - wypalił na środowym spotkaniu wieloletni przyjaciel Komarnickiego ,szef Krajowej Izby Gospodarczej Andrzej Arendarski. Zresztą w środę gospodarzowi niewielu już "Władkowało", większość tytułowała go senatorem.
Sam Komarnicki podpierał się badaniami opinii publicznej, które zlecił. Wyszło z nich, że wygra zdecydowanie. - A jedynym rywalem, który mógłby tu podjąć ze mną walkę jest obecny senator Platformy Henryk Maciej Woźniak. Ale on startuje do Sejmu. Reszta nie ma szans - twierdzi biznesmen z Gorzowa.
Henryk Maciej Woźniak: - Pewnie te wyniki w jakimś sensie odpowiadają rzeczywistości. Ale nie mogę się nadziwić tej zarozumiałości prezesa Komarnickiego - mówi obecny senator PO, zaznaczając, że właśnie ten kandydat będzie najgroźniejszym rywalem kandydatki Platformy Heleny Hatki.
- Wybory w naszym okręgu wygra albo kandydat PiS, albo kandydat PO - uważa z kolei Marek Surmacz z Prawa i Sprawiedliwości, który w październiku też powalczy o mandat senatora. - Ludzie w pierwszej kolejności biorą pod uwagę sympatie partyjne, a później patrzą na nazwiska. Kandydat niezależny równa się kandydat egoistyczny. Komarnicki zachowuje się jak nowicjusz w działaniach politycznych. Niczego nie nauczył się po przegranych wyborach przed sześcioma laty - zaznacza Surmacz.
Wtedy nie było okręgów jednomandatowych. Komarnicki znalazł się na szarym końcu spośród 14 kandydatów w całym Lubuskiem. - Ale w Gorzowie byłem trzeci - przypomina Władysław Komarnicki.
Oprócz Surmacza i Hatki, będzie rywalizował z Janem Świrepo (PSL) i Pawłem Leszczyńskim (SLD).
Czyżby w sukces Komarnickiego nie wierzył prezydent Gorzowa Tadeusz Jędrzejczak? Nie pojawił się na inauguracji kampanii, nie wszedł też do komitetu honorowego (a przecież Komarnicki w wyborach prezydenckich wspierał Jędrzejczaka na każdym kroku). W nieoficjalnych rozmowach ludzie z towarzystwa Komarnickiego przyznają, że brak Jędrzejczaka u jego boku to świadomy zabieg marketingowy, a poparcie prezydenta mogłoby się okazać przysłowiowym pocałunkiem śmierci dla kandydata.
- Sugerowanie, że sprawa karna prezydenta [Jędrzejczak został w lipcu nieprawomocnie skazany na sześć lat więzienia - red.] może mi zaszkodzić, to jest pomysł z piekła rodem - stanowczo podkreśla Komarnicki.
Nie uważa pan, że fakt braku poparcia od Jędrzejczaka przy waszej zażyłości może się wydawać zastanawiający? - pytam.
- To jest decyzja prezydenta. Zapraszałem go. Tak wybrał, a nie inaczej. Ufam, że jest człowiekiem inteligentnym - uciął kandydat Komarnicki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Gorzów
http://gorzow.gazeta.pl/gorzow/1,35211,10176613,Jak_Wladek_w_jeden_wieczor_zostal____senatorem.htmlDodano: 26-08-2011 13:00Odsłon: 174
Dodano: 26-08-2011 13:00
Odsłon: 174