Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Rzeszów »

Pieniądze i wybory. Ile płacą kandydaci?

Pieniądze i wybory. Ile płacą kandydaci?

Im wyższe miejsce na liście, tym większa wpłata na kampanię wyborczą. - U nas kandydat startujący z pierwszego miejsca wpłaca 20 tys. zł, z drugiego 15, a z trzeciego 10. W każdej partii są podobne zasady, jeśli politycy temu zaprzeczają, to kłamią - mówi lider SLD na Podkarpaciu poseł Tomasz Kamiński
- Była już kiedyś w Polsce taka partia, w której płaciło się za miejsce. I źle się to skończyło, pamięta pani? Ona nazywała się Samoobrona - poseł Jan Bury, lider podkarpackich ludowców, zapewnia, że dziś jest to niemożliwe. - Dziś nie ma płacenia za miejsce. Choć, oczywiście, kandydaci startujący z pierwszych list mogą się czuć zobowiązani do wpłacania większych sum na komitet wyborczy swojego ugrupowania. Ja w każdym razie, jako lider listy, mam poczucie, że powinienem wpłacić poważniejszą sumę. Dlatego wpłacę maksymalną możliwą kwotę, czyli 20 790 zł. Ale jak zrobią inni na naszych listach, nie wiem. To ich indywidualna sprawa, my w partii o to nie pytamy - tłumaczy poseł Bury.

Numer jeden na liście to nie tylko zobowiązanie, ale też premia. Praktyka pokazuje, że to miejsce daje niemal pewność wejścia do Sejmu. O ile oczywiście próg wyborczy przekroczy cały komitet. Choć zdarzały się w przeszłości różne wypadki. Sam Bury doświadczył takiej przykrej niespodzianki, kiedy w 1997 r. startował do Sejmu z jedynki i się nie dostał. Wtedy Rzeszowszczyznę reprezentował Aleksander Bentkowski.

Z nowszej historii pamiętamy casus Mariana Krzaklewskiego, który nie dostał się do europarlamentu, choć miał jedynkę na podkarpackiej liście PO. Więcej głosów udało się zdobyć startującej z pozycji drugiej Elżbiecie Łukacijewskiej.

Z reguły jednak jedynka ma mandat niemal w kieszeni.

Ale jednocześnie tajemnicą poliszynela jest to, że kandydujący z takiego wysokiego miejsca musi się liczyć z większymi wydatkami na kampanię.

- My w SLD ustaliliśmy, że osoba startująca z pierwszego miejsca wpłaca 20 tys. zł na kampanię, z drugiego 15, a z trzeciego 10 tysięcy. Te pieniądze idą na kampanię całej listy, wszystkich kandydatów. Jeśli zaś wpłacimy więcej, nadwyżka idzie na kampanię indywidualną. Ja zamierzam wpłacić w sumie ok. 40 tys. - mówi poseł Tomasz Kamiński, szef podkarpackiego SLD i numer jeden na rzeszowskiej liście.

I dodaje: - W każdej partii są podobne zasady, jeśli politycy temu zaprzeczają, to kłamią.

Ile można wpłacić na komitet wyborczy? Tu zdania poszczególnych partii się różnią. Wszystkie zgadzają się co do tego, że osoba fizyczna, niestartująca w wyborach, może wpłacić na jeden komitet najwyżej 15-krotność najniższej pensji, dziś to 20 790 zł. Ale ile może wpłacić kandydat na posła czy senatora? Tu zdania polityków są podzielone. Jedni, tak jak PSL i poseł Bury, upierają się, że tyle samo, czyli niewiele ponad 20 tys. zł. Inni, a do nich należy nie tylko SLD, ale też PiS, że do 62 372 zł. Czyli aż 45-krotność najniższej pensji obowiązującej w dniu poprzedzającym wpłatę.

- Mamy taką wykładnię Państwowej Komisji Wyborczej i tego się trzymamy. 45-krotność najniższej średniej krajowej mogą wydać kandydaci, ale tylko komitetów wyborczych wyborców, a nie partii politycznych - podkreśla poseł Bury. - Parę lat temu jeden mały błąd w kampanii spowodował, że musieliśmy zwracać grube miliony złotych do budżetu państwa. Teraz dmuchamy na zimne - tłumaczy.

Podobne przekonanie w sprawie limitów panuje w Platformie Obywatelskiej.

- Kandydat nie może wpłacić więcej niż 20 790 zł - mówi Bartosz Szczepański, dyrektor biura zarządu regionu PO w Rzeszowie.

Ale w Platformie ta wielkość wpłaty nie oznacza, że tyle samo jeden kandydat może wykorzystać na swoją indywidualną kampanię.

- Wpłacę 20 tys. zł, ale wg naszych partyjnych ustaleń jedynka może wydać na swoją kampanię do 40 tys. zł. Dlatego poszukam osób, które zechcą wpłacić pieniądze na moją kampanię tak, by zbliżyć się do tego limitu - mówi poseł Zbigniew Rynasiewicz, szef PO na Podkarpaciu.

- Osoba wpłacająca opisuje to w tytule wpłaty, a kandydat musi zaakceptować taką wpłatę - tłumaczy Szczepański. W PO dwójka na liście może wydać 30 tys., a trójka 25 tys. zł. PO ustaliła, że na kampanię w całym województwie wyda 395 tys. zł.

W PiS z kolei interpretują kodeks wyborczy podobnie jak w SLD, to znaczy, że kandydaci na posłów i senatorów mogą wydać do 45-krotności najniższej płacy. - U nas absolutnie nie ma odpłatności za miejsce. Jeszcze nie dowiadywałem się, jakie będą limity - mówi poseł Stanisław Ożóg, nr 2 na liście rzeszowskiej.

Waldemar Pijar, pełnomocnik wyborczy PiS na Podkarpaciu, jest pewien, że kandydat na posła może wydać 45-krotność najniższej płacy. Ale dodaje, że jednocześnie prawo reguluje limity, które określają, ile konkretna partia może wydać na wybory. Dlatego partie same ustalają maksymalne stawki dla poszczególnych kandydatów. - Ale są to limity dla każdej osoby takie same. W praktyce różni kandydaci wpłacają różne kwoty, bo często się zdarza, że osoby z niższych miejsc na listach nie chcą wykorzystywać całego możliwego limitu. Wtedy kandydaci z wyższych pozycji mogą wpłacić więcej - tłumaczy Pijar.

KODEKS WYBORCZY

ART. 134

par. 3. Kandydat na posła, kandydat na senatora, kandydat na Prezydenta Rzeczypospolitej oraz kandydat na posła do Parlamentu Europejskiego będący obywatelem polskim może wpłacić na rzecz komitetu wyborczego sumę nieprzekraczającą 45-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę, ustalanego na podstawie odrębnych przepisów, obowiązującego w dniu poprzedzającym dzień ogłoszenia aktu o zarządzeniu wyborów.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10182318,Pieniadze_i_wybory__Ile_placa_kandydaci_.html
Dodano: 27-08-2011 12:00
Odsłon: 180

Skomentuj: