Wiadomości » Szczecin »
Czarny, agresywny wilczur postrachem Podjuch
Czarny, agresywny wilczur postrachem Podjuch
Żyje na działkach, w sierpniu zaatakował co najmniej cztery razy. Zagryzł psa, inne poranił, skakał na ludzi. Policja i straż miejska otrzymały zgłoszenia, sprawdziły właściciela. Wilczura nikt nie złapałAgresywne czarne psisko grasuje w rejonie ulic Metalowej, Krzemiennej, Floriana Szarego. Zwykle atakuje małe psy, z którymi po osiedlowych alejkach spacerują mieszkańcy okolicznych bloków.
15 sierpnia na spacerek ze swoją Bulinką wyszła pani Bożena. - Zaatakował, gryzł. Bulinka się poddała, obróciła na grzbiet, ale nadal ją szarpał - opowiada wstrząśnięta kobieta. - Próbowałam go odgonić, podobno biłam smyczą po łbie. Nie pamiętam, ludzie mi opowiadali. Wołałam o pomoc. Przechodziło jakieś małżeństwo. Nie zareagowali. Może razem dalibyśmy radę. Nie mogę sobie darować, że nie schowałam się do bramy, że nie przewidziałam tego, co się stanie.
Wilczur Bulinkę rozszarpał. Mimo że natychmiast została przewieziona do kliniki weterynaryjnej, nie przeżyła. Więcej szczęścia miał jamnik z tego samego bloku.
- Ten wielki pies rzucił się na niego, niemal przewrócił właściciela, starszego pana, ale przybiegł jeden z sąsiadów. Z lewarkiem. I przegonił wilczura - relacjonuje Karolina, sąsiadka pani Bożeny.
Mieszkańcy Podjuch mówią, że pies-killer terroryzuje całe osiedle. Wyliczają wszystkie jego ataki.
- W grudniu ubiegłego roku zagryzł mamę Bulinki - opowiada pani Bożena. - Słyszałam o co najmniej pięciu podobnych sytuacjach.
- Na początku sierpnia rzucił się na mojego kundelka. Psa koleżanki z ulicy Kruszcowej tak pogryzł, że musieli go szyć - opowiada Teresa Ptak. - To koszmar. Boję się wychodzić z psem na spacer nawet o szóstej rano. Gaz pieprzowy kupiłam. Noszę go ze sobą.
Mieszkańcy Podjuch wiedzą, czyj jest agresywny wilczur. Opowiadają, że właściciel (Andrzej O.) mieszka na działkach przy Regalicy. Tam trzyma dwa duże psy. Idziemy na ogródki działkowe. Ul. Karpią docieramy do wskazanej posesji. Mnóstwo śmieci, szmat, aluminiowych puszek. Wilczura nie widać. Jest tylko duży kundel o jasnej sierści. Szczeka kilka sekund, później znika w zrujnowanej altance. Jest tam też mężczyzna, ale nie wychodzi, mimo że go wołamy.
Policja i straż miejska znają ten adres. - Serię zgłoszeń o pogryzieniach psów dostaliśmy na początku sierpnia, ale na Karpią jeździliśmy już wcześniej. Trzy razy. Tam mieszka "bezdomny". Wilczur tam był. Sprawdzaliśmy, czy ma kartę szczepień. Miał - relacjonuje Joanna Wojtach, rzecznik SM. - Późniejsze nasze interwencje dotyczyły innego psa, jasnej maści [prawdopodobnie tego "drugiego" - red.]. Strażnicy chcieli go zapędzić za jakieś ogrodzenie. Nie udało się. Nie mamy sprzętu ani przeszkolonych ludzi do wyłapywania psów. Zawiadomiliśmy Animal Control.
Animal Control to prywatna firma, która wykonuje usługi odławiania bezpańskich zwierząt (np. na zlecenia straży, policji, schroniska dla zwierząt) na terenie Szczecina i okolic. Do Podjuch jednak nie dojechała. Dlaczego?
- Prawdopodobnie nie było już tam psa - mówi Zbigniew Kossewski z Animal Control. - Interwencję podejmuję w sytuacji, kiedy dostaję konkretne zgłoszenie. Taka i taka ulica, strażnicy są na miejscu, proszę przyjechać. Poszukiwaniem psów grasujących po dzielnicy się nie zajmuję.
Pani Bożena 19 sierpnia złożyła na komisariacie w Dąbiu zgłoszenie dotyczące pogryzienia jej psa. Sekcja wykroczeń prowadzi w tej sprawie postępowanie. Policyjny patrol był na ul. Karpiej 17 sierpnia. Spisał właściciela psów. Wilczura na posesji ani w altance nie było.
Źródło:
http://szczecin.gazeta.pl/szczecin/1,88319,10169343,Czarny__agresywny_wilczur_postrachem_Podjuch.htmlDodano: 27-08-2011 12:00Odsłon: 151
Dodano: 27-08-2011 12:00
Odsłon: 151