Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Poznań »

Lech bez polotu i tym razem bez punktów

Lech bez polotu i tym razem bez punktów

Wspaniała passa Lecha Poznań skończyła się w piątej kolejce ekstraklasy. W meczu z Górnikiem w Zabrzu lechici przestali imponować skutecznością i finezją podań. Górnik bezdyskusyjnie pokonał ich 2:1
Mecz Lecha Poznań w Zabrzu odbywał się przy morderczej temperaturze plus 35 stopni Celsjusza w cieniu. Upał był tak silny, że wpływał także na jakość widowiska. Nie wszystko i nie zawsze się w tej temperaturze piłkarzom chciało, a w połowie I części gry sędzia Włodzimierz Bartos zarządził przerwę, by piłkarze mogli się napić. Nawet zegar na starym stadionie Górnika (właśnie zapadła decyzja o budowie nowego obiektu) psuł się od tego skwaru i zatrzymał się na 34. minucie krótko przed tym, jak z boiska z kontuzją mięśnia przywodziciela musiał zejść lider obrony Hubert Wołąkiewicz. Zastąpił go debiutujący w "Kolejorzu" Holender Marciano Bruma.

Lech remisował wtedy jeszcze 0:0 i wydawało się, że spotkanie będzie przypominało poprzednie wyjazdy lechitów przeciwko ŁKS Łódź i GKS Bełchatów. Wtedy rywale w pierwszej połowie mieli inicjatywę, byli lepsi, ale nie wykorzystywali swoich okazji bramkowych, po czym po jakimś czasie to Lech ich za to surowo karcił. Z Górnikiem długo było podobnie. Zabrzanie mieli wiele naprawdę groźnych akcji, zwłaszcza po szarżach czatującego na linii spalonego Pawła Thomika albo po rzutach rożnych, które jednak z dużą wprawą marnowali. Oddali przed przerwą 13 strzałów na bramkę Krzysztofa Kotorowskiego, ale większość była bardzo niecelna. Panu Bogu w okno gospodarze strzelali jednak tylko do czasu i tym różnili się od ŁKS czy GKS, że w końcu trafili. Aleksander Kwiek w ostatniej akcji przed przerwą uderzył z 24 metrów i piłka wpadła do siatki Lecha. Sędzia Bartos nawet nie wznawiał gry po tym wspaniałym golu, a piłkarze "Kolejorza" i ich trener Jose Bakero schodzili do szatni ze świadomością, że tym razem jest inaczej, że tym razem doczekali się oto sytuacji, w której to Lech jako pierwszy traci gola, a tradycyjnie źle rozpoczęty mecz nie zaczyna się im w końcu układać. I że teraz będą musieli coś z tym zrobić.

Niespotykana w tym sezonie sytuacja zaraz po przerwie zmieniła się w zupełnie już zaskakującą, gdyż to nie Lech odpowiedział na gola Górnika, ale zabrzanie strzelili drugiego. Luis Henriquez sfaulował na polu karnym Aleksandra Kwieka, Grzegorz Wojtkowiak za protesty dostał żółtą kartkę, a Adam Banaś wykorzystał wielką szansę, jaką dawał jego drużynie rzut karny. Tym razem po niespełna godzinie gry to nie Lech prowadził 2:0, a przegrywał. Na dodatek zabrzanie w poczuciu wielkiej szansy pobicia lidera ekstraklasy i drużyny okrzykniętej najładniej grającym zespołem początku sezonu nacierali dalej i w 54. minucie debiutant Marciano Bruma interwencją tuż przed bramką uratował Lecha od niechybnej straty trzeciego gola.

Poznaniacy próbowali grać tak, jak uczy ich Jose Bakero - cierpliwie wymieniać podania, ale zbyt często ich łańcuszek załamywał się przez jakąś niedokładność czy stratę albo zerwanie tempa. Górnik wcale nie cofnął się przed Lechem, ale naciskał go ile sił i przerywał jego akcje, a na dodatek wywierał presję nie tylko na połowie poznaniaków, ale wręcz w okolicach ich pola karnego.

Hiszpański trener Lecha do wymuszonej zmiany Wołąkiewicza z pierwszej połowy dołożył jeszcze Siergieja Kriwca i Aleksandara Tonewa, których wpuścił za Mateusza Możdżenia i Dimitrije Injaca. Tonew zaraz po wejściu "popisał się" takim strzałem, że dostał za nie ironiczne brawa od śląskiej widowni. Teraz to Lech uganiał się w upale za Górnikiem, by zabrać mu piłkę i skonstruować jakąś akcję. Gdy w 76. minucie Artjom Rudniew miał wreszcie po raz pierwszy czystą okazję do strzału, uderzył bardzo niecelnie. Dopiero w doliczonym czasie Siergiej Kriwiec zdecydował się posłać piłkę w pole karne, a ta przez nikogo niedotknięta zaskoczyła bramkarza i padł zadziwiający gol na 1:2. Lech jeszcze próbował ruszyć, ale zabrakło mu czasu i sił. Przez cały mecz brakowało Lechowi wszystkiego, czym dotąd raził rywali - utrzymywania się przy piłce, pięknych, otwierających drogę do bramki piłek czy choćby dokładnych podań. Górnik przełamał jego passę, ale zrobił to bezdyskusyjnie i w pełni zasłużenie.



Górnik Zabrze - Lech Poznań 2:1 (1:0)

Bramki: 1:0 Kwiek (45.), 2:0 Banaś (49. z rzutu karnego), 2:1 Kriwiec (90.)

GÓRNIK: Skorupski - Bemben, Banaś, Danch, Marciniak Ż - Thomik (72. Olkowski), Przybylski Ż, Mączyński (81. Wodecki), Zahorski - Kwiek (68. Pazdan) - Gołębiewski

LECH: Kotorowski - Wojtkowiak Ż, Wołąkiewicz (38. Bruma), Djurdjević, Henriquez Ż - Możdżeń (55. Kriwiec), Injac (68. Tonew), Murawski - Stilić, Wilk - Rudniew

Sędzia: Włodzimierz Bartos (Sieradz)

Widzów 3,5 tys.


Źródło: Gazeta Wyborcza Poznań
http://poznan.gazeta.pl/poznan/1,36006,10182776,Lech_bez_polotu_i_tym_razem_bez_punktow.html
Dodano: 27-08-2011 14:00
Odsłon: 235

Skomentuj: