Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Trójmiasto »

Nie każdy archeolog to dr Jones. Ale i tak jest fajnie

Nie każdy archeolog to dr Jones. Ale i tak jest fajnie

Jest taki zawód, o którym w dzieciństwie marzy wielu z nas: archeolog. Marzy nam się być jak Indiana Jones, a to... wcale nie taka "bajka". O odkrywaniu przeszłości rozmawiamy z dr. Marcinem Wąsem
Katarzyna Szychta: Kim jest archeolog?

Dr Marcin Wąs: Odpowiedź na to... nie jest prosta. Biorąc pod uwagę, że archeologia jest niezwykle szeroką dyscypliną nauki, która dawno straciła miano „młodszej siostry historii”, najuczciwiej byłoby odpowiedzieć, że archeolog to ktoś, kto zajmuje się archeologią. Ale to też niewiele tłumaczy. Jeden z brytyjskich badaczy - Clark - powiedział, że archeologią jest to, czym zajmują się archeolodzy. Trochę to zawiłe, ale w rzeczywistości archeologia nie ma granic czasowych, a i obszary, którymi się zajmuje, są coraz szersze i coraz bardziej zróżnicowane. W pewnym sensie próbuje zajmować się człowiekiem przeszłości - jest to antropologia mniej lub bardziej odległych czasów. A to najwyraźniej widać w Stanach Zjednoczonych, gdzie granica między archeologią i antropologią jest szczególnie płynna.

W sondażu przeprowadzonym w 2010 r., dotyczącym postaci, które kojarzą się z archeologią, najczęściej wymieniany jest Indiana Jones. Czy każdy archeolog to taki Indiana Jones?

- Indiana Jones to hollywoodzkie wyobrażenie archeologa lansowane przez kulturę masową. Z pewnością to jedna z tych postaci, która zainspirowała wielu ludzi do studiowania archeologii - wiadomo, Harrison Ford z pistoletem, walczący z dziesiątkami przeciwników w celu zdobycia skarbu, którego poszukuje ludzkość od wieków - takiego Graala. Jednak... archeologia to nie ta „bajka”. To prawda, że archeologia to pewnego rodzaju przygoda, ale naukowa. Niemniej - pasjonująca.

To jak w takim razie wygląda praca archeologa?

- A z czym kojarzy się ludziom archeologia? Z pracami wykopaliskowymi. Ale... prawda jest taka, że podstawą pracy archeologów jest analiza - mam tu na myśli przede wszystkim różnego rodzaju badania z zakresu dziedzin, które pozornie z archeologią mają niewiele wspólnego, np. genetyki. A jednak to z tego rodzaju analiz korzystać będzie archeolog, aby stworzyć jak najpełniejszą interpretację materiałów pozyskanych w czasie prac wykopaliskowych. Zdarza się, że stworzenie interpretacji znaleziska na podstawie analiz zajmuje wiele lat!

Analityka. Ale o co w tym tak naprawdę chodzi?

- Przykład: po zakończeniu prac wykopaliskowych trwających miesiąc, ze stanowiska, które badam, przybywa ok. 5-6 tys. zabytków wykonanych z krzemienia, które często są jedynymi śladami obecności ludzi w odległych czasach. Analiza tych zabytków dostarcza nam - archeologom - informacji o codziennym życiu ludzi epoki kamienia. Ale tkwi w tym pewien paradoks. Z jednej strony, jesteśmy w stanie badając pozyskane materiały zrekonstruować pojedyncze epizody z życia ludzi, z wyznaczeniem dokładnego miejsca, w którym wykonywano jakąś czynność. Z drugiej, nie możemy określić dokładnej - tzn. kalendarzowej - daty dla danego zdarzenia.

A w jaki sposób tworzy się rekonstrukcje tych pojedynczych epizodów?

- Jedną z takich metod odtwarzania przeszłości jest tzw. metoda składanek. Z założenia jest dziecinnie prosta - przypomina puzzle. Polega na dobieraniu pasujących do siebie fragmentów krzemienia wykonanych z większej bryły, z której tysiące lat temu człowiek wykonywał narzędzia, np. noże, drapacze do obróbki skór czy groty strzał. Jest to metoda bardzo czasochłonna z dwóch powodów: są to puzzle w 3D, a poza tym - puzzle wybrakowane, niekompletne. Wynika to z faktu, że zwykle w miejscu, w którym produkowano narzędzia, znajdowane są "krzemienne śmieci", tzn. pozostałości z ich wytwarzania, podczas gdy samych narzędzi brak, gdyż były używane w innych, często odległych miejscach.

Czy archeologia to coś, czym warto się obecnie zajmować?

- Uważam - ale to moje zdanie - że archeologia jest arcyciekawa. Choć to praca, która jest czasochłonna i mozolna, wymagająca niezwykłej cierpliwości, ale daje ogromną satysfakcję. Taką dziecięcą przyjemność, którą odczuwa się na dwóch poziomach: na intelektualnym, bo jest impulsem do ciągłego rozwoju, a także emocjonalnym, bo każdy z nas archeologów ma swoją prywatną listę "małych" i "dużych" odkryć, które - co warto podkreślić - dokonują się zazwyczaj w zaciszu gabinetów. W terenie można zostać "wybitnym znalazcą", ale na odkrycia pracuje się latami, to w nauce reguła!

Ludzie już w starożytności zachwycali się egipskimi piramidami. Czy archeolog, który chce czerpać satysfakcję ze swojej pracy na tych dwóch poziomach - intelektualnym i emocjonalnym - musi wyjechać gdzieś daleko?

- Niekoniecznie! Takie myślenie to przygodowe postrzeganie archeologii, a dziewicze tematy leżą - dosłownie - w ziemi, tuż obok nas. Aby cieszyć się archeologią nie trzeba wyjeżdżać w tropiki - każdy archeolog, który "czuje" archeologię jest w stanie uzyskać nowe, ciekawe informacje o prehistorii w Polsce. A wiem co mówię, bo miałem okazję uczestniczyć w zagranicznych ekspedycjach, m.in. w Çatalhöyük w Turcji czy nad Nilem w Sudanie. Dla mnie takim atrakcyjnym miejscem jest Pobrzeże Kaszubskie.

Dlaczego akurat ta część Pomorza?

- Po ukończeniu studiów na Uniwersytecie Łódzkim postanowiłem zająć się okresem niezbyt popularnym wśród archeologów - środkową epoką kamienia, mezolitem, a konkretnie - mezolitem w najdalej na północ wysuniętym obszarze Polski, na Pobrzeżu Kaszubskim. W dziewiętnastym wieku znaleziono tu wykonane z kości harpuny, których w odległych czasach używano do polowań. Z tymi niezwykłymi znaleziskami kontrastował brak wiedzy o obozowiskach, w których mieszkaliby ludzie posługujący się tymi harpunami. Stało się dla mnie oczywiste, że konieczne są badania terenowe, które pozwoliłyby uzupełnić tę lukę i zebrać informacje o najstarszych społecznościach zamieszkujących tę część Pomorza. W pierwszej kolejności wytypowałem obszar będący dziś doliną niewielkiej rzeczki - Bychowskiej Strugi. To w tym miejscu znaleźliśmy stanowiska, które dostarczają nam informacji o życiu najwcześniejszych mieszkańców Pobrzeża Kaszubskiego. Jak wcześniej wspomniałem, celem badań było rozpoznanie śladów ze środkowej epoki kamienia. Jakie było nasze zaskoczenie, kiedy okazało się, że ludzie przybyli na tę część Pomorza już kilka tysięcy lat wcześniej - pod koniec epoki lodowcowej! Po przebadaniu materiałów uzupełniliśmy stan wiedzy o najstarszym osadnictwie na Pobrzeżu Kaszubskim, przesuwając datowanie początków osadnictwa na tym terenie z 5 tys. lat p.n.e. na 10 tys. lat p.n.e.!

A kim byli ci ludzie?

- Z perspektywy danych, które uzyskaliśmy, przybyli do nas z północnych Niemiec, a może nawet z południa Skandynawii. Ale to już temat na osobną rozmowę.

* dr Marcin Wąs jest wicedyrektorem Instytutu Archeologii Uniwersytetu Gdańskiego, gdzie pracuje w Zakładzie Epoki Kamienia. Zajmuje się badaniem środkowej epoki kamienia, m.in. najwcześniejszym osadnictwem na Pomorzu.


Źródło: Gazeta Wyborcza Trójmiasto
http://trojmiasto.gazeta.pl/trojmiasto/1,35636,10177674,Nie_kazdy_archeolog_to_dr_Jones__Ale_i_tak_jest_fajnie.html
Dodano: 28-08-2011 12:00
Odsłon: 345

Skomentuj: