Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Katowice »

Pacjent leży pod tlenem i pali niczym smok

Pacjent leży pod tlenem i pali niczym smok

W szpitalach nagminnie łamany jest zakaz palenia. - Jak tak będzie dalej, zaczniemy wzywać na miejsce policję albo straż miejską - ostrzegają w Szpitalu Śląskim w Cieszynie
Kilka miesięcy temu na oddziale gruźlicy i chorób płuc w Szpitalu Sióstr Elżbietanek, który należy do Szpitala Śląskiego, wybuchł groźny pożar. Ewakuować trzeba było aż kilkudziesięciu pacjentów. Okazało się, że przyczyną pożaru było zaprószenie w jednej z sal ognia z papierosa. Zapaliła pacjentka, będąca zresztą w bardzo poważnym stanie, leżąca pod tlenem. - Paradoksalnie stało się to na oddziale, na którym leczeni są m.in. pacjenci cierpiący z powodu chorób wywołanych paleniem papierosów - opowiada Dariusz Babiak, rzecznik cieszyńskiego szpitala.

W cieszyńskiej placówce mówią, że to cud, że skończyło się tylko na strachu: udało się w porę ewakuować pacjentów, w tym także sprawczynię zamieszania. Nie obyło się jednak bez ogromnych strat finansowych. Ci, którzy mieli nadzieję, że z tego doświadczenia wszyscy wyciągną wnioski, srodze się zawiedli. Okazuje się, że zakaz palenia nadal jest łamany przez pacjentów, ale też zapewne niektórych pracowników. W efekcie w ostatnich dniach w cieszyńskim szpitalu znów wybuchł pożar - w piwnicy zapaliła się sterta śmieci. Zdaniem strażaków najbardziej prawdopodobną przyczyną pożaru było zaprószenie ognia z palącego się papierosa.

- Tak dalej być nie może, jesteśmy zmuszeni do podjęcia radykalnych kroków - mówią w szpitalu.

Na stronie internetowej cieszyńskiej placówki pojawiło się ogłoszenie dla pacjentów, odwiedzających ich osób i personelu z przypomnieniem, że za złamanie zakazu grozi do 500 zł mandatu. Na razie ochroniarze w razie przyłapania kogoś na paleniu tylko przypominają, że jest to nielegalne.

- Jeśli jednak zakaz będzie uporczywie łamany, będziemy wzywać do szpitala policję albo straż miejską, które będą karać takie osoby mandatami - zapowiada rzecznik. Mówi, że pacjenci nie zdają sobie sprawy z tego, że ustawowy zakaz obejmuje nie tylko same budynki, lecz także cały szpitalny teren. - Dlatego w parku również palić nie wolno - tłumaczy Babiak.

Podobne problemy mają inne szpitale w naszym regionie. Ryszard Batycki, dyrektor bielskiego Szpitala Wojewódzkiego, mówi, że ani trochę się nie dziwi radykalnym działaniom cieszyńskiego szpitala. U niego też zdarzył się pożar, którego sprawcą był - jak się okazało - ciężko chory pacjent.

- Gdyby nie nasz lekarz, który w kłębach dymu wczołgał się do sali, ten mężczyzna by zginął. Kto ma pojęcie, jak gigantyczną operacją jest ewakuacja pacjentów w razie pojawienia się ognia, ten nie będzie miał wyrozumiałości dla pokątnych palaczy - uważa Batycki.

Jego zdaniem całkowity zakaz palenia oraz konieczność likwidacji palarni wcale nie zlikwidowały możliwości zaprószenia ognia z papierosa, wręcz to niebezpieczeństwo spotęgowały. - Po prostu pacjenci zaczęli się kryć po kątach. Boją się przyłapania, więc wyrzucają niedogaszone pety gdzie popadnie - opowiada Batycki.

Z jego doświadczeń wynika, że tylko kary finansowe są skuteczną metodą na łamiących zakazy, bo odwoływanie się do szkodliwości palenia niewiele daje.


Źródło: Gazeta Wyborcza Bielsko-Biała
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10186334,Pacjent_lezy_pod_tlenem_i_pali_niczym_smok.html
Dodano: 28-08-2011 13:00
Odsłon: 158

Skomentuj: