Wiadomości » Rzeszów »
Dokumenty sądowe w koszu na śmieci. Sąd: "Wyjaśniamy"
Dokumenty sądowe w koszu na śmieci. Sąd: "Wyjaśniamy"
Informacje o stanach kont kilku sądów, wypłacie odszkodowań lekarzowi, osobom niesłusznie represjonowanym, ofiarom przestępstw wylądowały w koszu na śmieci. Kierownictwo Sądu Okręgowego w Rzeszowie wyjaśnia sprawę.Do redakcji "Gazety" dotarł list podpisany przez "Pracowników". "Jako pracownicy służba oczyszczania miasta Rzeszowa, wykonując swoje codzienne obowiązki, znaleźliśmy na śmieciach dokumenty" - czytamy. I dalej: "Na znalezionych dokumentach są pieczątki Sądu Okręgowego w Rzeszowie i podpis, i pieczątka Dyrektora Sądu Okręgowego w Rzeszowie Marty Kuczma. Dziwi nas, że ważne dokumenty (tabele z dochodami, kosztami, środkami na rachunkach bankowych, dokładnie podanymi kwotami, pisma...) znalazły się w kubłach na śmieci zamku".
Do listu "Pracownicy" dołączyli kilka kartek sądowych dokumentów. To oryginały podpisane nie tylko przez wspomnianą dyrektorkę Martę Kuczmę, ale także główną księgową rzeszowskiego Sądu Okręgowego Urszulę Juszczyk. Dokumenty dotyczą 2007 r. Wśród nich jest m.in. raport za kwiecień 2007 r. dotyczący finansów kilku sądów podlegających Sądowi Okręgowego w Rzeszowie. Z dokumentów dowiadujemy się, ile pieniędzy w tym czasie Sąd Okręgowy dostał na konto i jak te pieniądze zostały podzielone.
Dowiadujemy się również, jaki był stan konta Sądu Rejonowego w Leżajsku, Łańcucie, Dębicy, Rzeszowie oraz Strzyżowie i Ropczycach.
Według "Pracowników", w śmieciach wylądowały szczegółowe informacje o odszkodowaniach wypłaconych przez Sąd Okręgowy w Rzeszowie w kwietniu 2007 r. Chodzi o osoby niesłusznie represjonowane, ofiary "niektórych przestępstw umyślnych" oraz osoby, które w procesach zostały uniewinnione, a także niesłusznie aresztowane i zatrzymane.
Kolejnym dokumentem jest "wyjaśnienie do wypłaty odszkodowania" dla jednego z najbardziej znanych rzeszowskich lekarzy. Wypłacono mu przeszło 12 tys. zł za zaniżone "wynagrodzenia za dyżury medyczne". Inny dokument to pismo do dyrektora Sądu Apelacyjnego w Rzeszowie, do którego przesłano sprawozdanie finansowane za kwiecień 2007 r.
Na większości dokumentów jest pieczątka i oryginalny podpis Marty Kuczmy, dyrektora Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Jakim cudem oryginalne dokumenty znalazły się w koszu na śmieci? - Czy tak wyglądają dokumenty wyrzucone do kosza? - pyta od razu Andrzej Borucki, wiceprezes Sądu Okręgowego w Rzeszowie.
Rzeczywiście, dokumenty nie są zniszczone, a jedynie zgięte w pół.
Według kierownictwa sądu dokumenty znajdowały się w sądowym archiwum. Nikt ich nie szukał, bo nikt ich nie potrzebował. - Nie wiem, w jaki sposób te dokumenty mogły zostać wyniesione z sądu i kto mógłby to zrobić. Wierzę, że nasi pracownicy są lojalni i czegoś takiego by nie zrobili - mówi wiceprezes Borucki.
- Nie jesteśmy w stanie kontrolować wszystkich pracowników i sprawdzać, co wynoszą z sądu. Nie mam w tej chwili podstaw, by podejrzewać któregoś z pracowników, że wyrzucił dokumenty do śmieci. Z resztą nie ma też pewności, czy rzeczywiście tam one były. Dostęp do tych dokumentów mogło mieć kilka, a nawet kilkanaście osób. Na pewno tę sprawę będziemy wyjaśniali. Zwrócę się do naszego wydziału finansowego o informacje, jak wygląda obieg dokumentów, kto ma do nich dostęp i czy te osoby mają stosowne upoważnienie - obiecuje sędzia Andrzej Borucki.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10202086,Dokumenty_sadowe_w_koszu_na_smieci__Sad___Wyjasniamy_.htmlDodano: 31-08-2011 12:01Odsłon: 165
Dodano: 31-08-2011 12:01
Odsłon: 165