Wiadomości » Rzeszów »
"Pobawiłam troszkę, potańczyłam", czyli rozmowy radnych
"Pobawiłam troszkę, potańczyłam", czyli rozmowy radnych
Radni sejmiku podkarpackiego ciągle nie mogą przywyknąć do tego, że ich obrady są transmitowane przez internet. Czasem oko kamery wypatrzy więc niestosowne żucie gumy, czasem dłubanie w zębach, a czułe mikrofony wyłapią dyskusję o tańcowaniu polki i to wkoło sali.Poniedziałkowa sesja zbliża się już ku końcowi, wchodzi punkt "Wnioski i oświadczenia radnych".
Głos zabiera radny Stanisław Bajda z PiS: - Ja mam taki wniosek ażeby na sali obrad był monitor. Będziemy wtedy widzieć, jak wygląda obraz w internecie, jak nas oglądają. Uważam, że powinien być tu właśnie i zamiast w holu, żeby się znajdował w sali. To byłoby bezpieczniejsze nawet, żeby się człowiek mógł odpowiednio zachować, kiedy zobaczy, że kamera go obejmuje - mówił radny Bajda.
Obsługa reaguje natychmiast i na ekranach wiszących w sali audytoryjnej pojawia się obraz z sesji.
- Ładnie wyglądasz - ktoś z sali komplementuje radnego Bajdę.
Sala audytoryjna w urzędzie marszałkowskim jest zaopatrzona w nowoczesne urządzenia. Są tu dwa ekrany, na których wyświetla się temat dyskusji, nazwiska wypowiadających się radnych, informacja o czasie pozostałym na wypowiedź i kto jeszcze czeka w kolejce. Często są tam też prezentacje, wykresy itp.
Monitor, o którym wspomina radny Bajda wisi w holu, przed salą sesyjną. Na nim jest transmisja z obrad. Obrady są też transmitowane przez internet, można je śledzić na stronie internetowej urzędu marszałkowskiego. Obrady są też transmitowane przez internet, można je śledzić na stronie internetowej urzędu marszałkowskiego. To wciąż budzi emocje. I chyba nie wszyscy radni zdają sobie sprawę z tego, że można ich na bieżąco oglądać. Kamera obejmuje bowiem nie tylko tę osobę, która akurat przemawia, ale też jej sąsiadów. Nie warto więc, gdy przemawia kolega, żuć gumy, czy dłubać w zębach. A tak się jednak zdarza.
Warto też pamiętać, że mikrofony są dość czułe. Podczas poniedziałkowej sesji internauci mogli np. przysłuchiwać się zabawnej dyskusji przewodniczącej sejmiku Teresy Kubas-Hul (PO) z wiceprzewodniczącym Januszem Koniecznym (SLD).
A było tak:
Mijała akurat 3 godzina obrad. Trwa przerwa, ale radni powoli zaczynają się już schodzić. Oko kamery śledzi sytuację przy stole prezydialnym, czyli przy tym, przy którym zasiada przewodnicząca i jej trzej zastępcy. Po pięciu, sześciu minutach są już wszyscy członkowie prezydium. Przewodnicząca najpierw skarży się, że znowu zapomniała długopisu. Z pożyczką ofiaruje się radny Konieczny. Ale pech jej nie opuszcza - długopis wymyka się z rąk i upada na podłogę.
- Ja podniosę - radny Konieczny jest bardzo szarmancki.
- Jeszcze mam siłę się schylić - śmieje się przewodnicząca i szepce coś do ucha swojemu zastępcy. Mikrofony są czułe, ale nie na tyle, by wyłapać treść tego szeptu.
Reakcja radnego Koniecznego jest entuzjastyczna: - Uuuu. Mocno?
- Pobawiłam troszkę, potańczyłam - zwierza się szefowa sejmiku.
- To w takich butach chyba nie na szpilkach? - dopytuje Konieczny.
- Właśnie w bardzo wysokich. Powiem ci, jaki błąd zrobiłam. Chciałam być bardzo elegancka, dobrałam buty do marynareczki i kupiłam nowe. To była największa głupota, jaką mogłam zrobić - zwierza się szefowa sejmiku.
Konieczny: - Dziewczyna, tyle razy chodzi po zabawach. Słyszysz Darek? - zwraca się do Dariusza Sobieraja, wiceszefa sejmiku z PSL. - I na tańce bierze buty ze sklepu prosto - dziwi się Konieczny.
Kubas-Hul zastrzega: - I świetnie się w nich tańczyło.
Rozmowa toczy się dalej wartko: - Ja zacząłem pracę w 60. roku i zacząłem uczyć w szkole pod Zgorzelcem. Wtedy was jeszcze na świecie nie było. I ja bardzo lubię tańczyć. Lubiałem, do dziś lubię, tylko, że już tyle nie mogę. Przepadałem za polką. I to wkoło sali - rozmarza się Konieczny.
Kubas-Hul: - To musimy kiedyś zatańczyć.
Konieczny: - Pamiętam...
Niestety nie poznamy wspomnień radnego, bo do akcji postanowił wkroczyć członek zarządu Sławomir Miklicz (PO). Pochylił się w stronę stołu prezydialnego i przerwał intrygującą dysputę na temat polki wkoło sali. Przewodnicząca wznowiła obrady...
- Zawsze w przerwie transmisja jest przerywana. Tym razem obsługa zapomniała wyłączyć mikrofony - śmieje się Kubas-Hul, gdy opowiadam jej o tym fragmencie internetowej transmisji.
Nad wnioskiem radnego Bajdy, by na sali był monitor, jeszcze się głębiej nie zastanawiała. Ale nie wydaje się jej konieczny do realizacji: - Transmisja jest dla tych, którzy śledzą sesję przez internet. Myślę, że monitor na sali jest niepotrzebny, bo każdy wie, co robi. Nie musi się widzieć jednocześnie na ekranie - sądzi Kubas-Hul.
Nowe laptopy dla radnych
To nie koniec udogodnień dla radnych. Wkrótce zostaną zaopatrzeni także w nowiutkie laptopy. - Te, którymi się obecnie posługujemy, mają już 5 lat. Należy je więc wymienić - tłumaczy przewodnicząca Kubas-Hul. Nowe komputery dla radnych to nie będzie mały koszt. - Jeden laptop z oprogramowaniem to 4 216 złotych brutto - informuje Wiesław Bek, rzecznik urzędu marszałkowskiego.
Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10202447,_Pobawilam_troszke__potanczylam___czyli_rozmowy_radnych.htmlDodano: 31-08-2011 12:01Odsłon: 156
Dodano: 31-08-2011 12:01
Odsłon: 156