Wiadomości » Katowice »
Bzycząca tajemnica pewnego wieżowca
Bzycząca tajemnica pewnego wieżowca
Roje os i szerszeni codziennie między godz. 20 a 21.30 wieczorem atakują Barbarę Dz. na szóstym piętrze wieżowca przy ul. Wysokiej w Sosnowcu. Przynajmniej tak twierdzi i pokazuje blizny na dłoniach, stawiając na równe nogi strażaków, służby spółdzielni oraz telewizjęBlok ma 35 lat i nie pamięta remontu. Przez wybite luksfery wefruwają gołębie i wiją gniazda nad parterem, mieszkańcy walczyli też z mrówkami faraona, a trzy lata temu rzeczywiście była w budynku inwazja os, ale gniazda pod płytami izolacji z azbestu zostały zniszczone. W pionie z balkonem Barbary Dz. płyty są pokruszone i tworzą ciepłe jamy zapraszające owady.
- Około 6 rano od kwietnia, maja budzi mnie wibrujący dźwięk "bzzzzzzzz", wtedy rój wylatuje na żer. Koszmar zaczyna się po zachodzie słońca, wtedy chmara os i szerszeni wraca do gniazda i szuka swojej szczeliny. Trzeba szybko zamykać okna i gasić światło, a one chcą wtargnąć do mieszkania i pancerzami uderzają w szybę - opisuje kobieta. Ma blizny na ręku, bo w panice skaleczyła się o zamykaną ramę okna. Teraz z szerszeniami, którym udało się wtargnąć do jej mieszkania, walczy za pomocą taniego dezodorantu. Wypraktykowała, że działa skuteczniej niż łapka na muchy albo zwinięta gazeta.
- Podejrzewamy, że kobieta konfabuluje, ale musimy działać na alert, że zagrożone jest życie lub zdrowie lokatorów - przyznają pracownicy administracji osiedlowej Sosnowieckiej Spółdzielni Mieszkaniowej, którzy na wniosek lokatorki i kilku sąsiadów ściągnęli do wieżowca specjalistyczną firmę do usuwania owadzich gniazd. Nie stwierdzono "występowania, bytowania szerszeni ani miejsc, w których skupiałyby się owady" - poinformowała na piśmie spółdzielnia.
- Przyjechał chłopczyk, wyszedł na balkon i tylko postukał pięścią w azbestową płytę. "O, nie ma pod spodem szerszeni, bo wyleciałyby!" - triumfował. A przecież nie mogły wylecieć, bo dzień spędzają poza gniazdem! - złości się lokatorka (dobrze zna obyczaje owadów, bo przez internet nocami zaczęła się dokształcać z entomologii; sąsiadów z niższych pięter przekonała, że szerszenie ich nie odwiedzają, bo lubią wysokie loty i kondygnacje).
W sierpniu rój był tak agresywny, że Barbara Dz. zadzwoniła po pomoc i na ul. Wysoką popędziły na sygnale dwa wozy strażaków w specjalnych kombinezonach chroniących przed ukąszeniem. - Na miejscu okazało się, że po kuchni tej pani fruwał szerszeń. Słownie: jeden szerszeń - informuje st. bryg. Jarosław Wojtasiek z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Katowicach.
Barbara Dz. utyskuje: - Strażacy mieli ciężkie buty i porysowali mi podłogę!
Strażacy tłumaczą, że podobne zgłoszenia muszą traktować poważnie. Dawka jadu pochodząca z kilku, kilkunastu ukąszeń os i szerszeni może być śmiertelna dla dorosłego człowieka, a w bloku mieszkają też małe dzieci i schorowani ludzie w starszym wieku. U uczulonego na owadzi jad już jedno ukąszenie może spowodować wstrząs anafilaktyczny i zgon. Ukłucie w usta prowadzi do obrzęku i uduszenia.
W spółdzielni nie wykluczają, że w "osich alarmach" tak naprawdę chodzi o wymuszenie remontu elewacji. Gdzie indziej już uszczelniono dziury przy balkonach, ale pion z mieszkaniem Barbary Dz. musi czekać do 2012 roku, bo taki jest plan remontów w SSM.
- Spółdzielnia specjalnie nas zaniedbuje. Nikogo nie obchodzimy, bo nasze okna są z tyłu bloku! - oskarża ofiara os i szerszeni z ul. Wysokiej i nie zamierza się poddawać. Wcześniej zainteresowała swoim problemem "Teleexpress", a w ostatni weekend ściągnęła na pomoc ekipę lokalnej telewizji. W niedzielę "Aktualności" TVP Katowice pokazały materiał o "dziesięciopiętrowym mieszkalnym, betonowym ulu".
Jedna z lokatorek trwoży się i opowiada o wielkiej inwazji szerszeni. - Jestem wstrząśnięta, jak mnie zmanipulowano! - bulwersuje się pani Teresa, sąsiadka z mieszkania nad Barbarą Dz. - Ja opisywałam sytuację sprzed trzech lat, kiedy naprawdę mieliśmy problem, ale wycięto fragmenty i wyszłam na idiotkę przed całym województwem! Ja pokażę temu reporterowi! Nie takiej prawdy go uczyłam. To mój wychowanek z czasów, gdy byłam nauczycielką - mówi pani Teresa. Przypuszcza, że sąsiadka ze znanych sobie powodów zmyśliła całą aferę z owadami.- Nie wolno tak postępować, bo kiedyś naprawdę możemy potrzebować pomocy. I podniesiemy alarm, a straż lub pogotowie zlekceważą wezwanie, bo nikt nie uwierzy
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10204194,Bzyczaca_tajemnica_pewnego_wiezowca.htmlDodano: 31-08-2011 13:01Odsłon: 147
Dodano: 31-08-2011 13:01
Odsłon: 147