Wiadomości » Katowice »
Wojna taksówkowa pod dworcem PKP wybuchła z nową siłą
Wojna taksówkowa pod dworcem PKP wybuchła z nową siłą
Strzelają śrubami w opony, rysują karoserie, a ostatnio wylewają im pod auta nieczystości. Przed katowickim dworcem PKP taksówkarze walczą o klientów. Ale to pasażer może na tym wyjść najgorzej. Będziemy płacić nawet 20 zł za samo trzaśnięcie drzwiami!W poniedziałek przed południem na plac Oddziałów Młodzieży Powstańczej zajechał wóz strażacki. Dostał wezwanie z postoju City Taxi i Miejskiego Przedsiębiorstwa Taksówkowego. - Zneutralizowaliśmy plamy cieczy na asfalcie i zapach nieczystości w klombach - wyjaśnia Jarosław Wojtasik, rzecznik straży pożarnej, ale taksówkarze są mniej oględni. - Śmierdziało w całej okolicy. Jakby g... czy starym knurem. Aż się człowiekowi podnosiło - opowiadają. Większość nie ma wątpliwości, że fekalia to atak tych "ze słupka", czyli niezrzeszonych.
Plac przy wyjściu z dworca na południową stronę miasta był od zawsze ich królestwem. Oblepiają dworcową halę tuż za progiem po prawej stronie. Zazwyczaj 10 albo i więcej wozów w kolejce, ale w Katowicach nigdzie indziej o klienta nie było tak łatwo jak tutaj. Było, bo w połowie sierpnia niezrzeszonym wyrosła konkurencja. Korporacyjni, też zwykle 10 aut, stoją zaledwie kilkadziesiąt metrów od dworca. Odebrali słupkowym połowę klientów, bo są od nich znacznie tańsi. Biorą tylko 6 lub 7 zł opłaty początkowej i od 2 do 2,5 zł za każdy przejechany kilometr, a nie 12-20 zł za samo trzaśnięcie drzwiami i dalej od 5 do 7,5 zł.
- W tym samym dniu, kiedy wylano fekalia, podjechałem pod dworzec wysadzić klienta. Na chwilę wyszedłem z auta, żeby wyjąć bagaże, i już miałem przebitą oponę - opowiada nam taksówkarz z MPT. - Koledze przebili naraz wszystkie koła, płakał. Mają specjalne pistolety, strzelają śrubami z odległości, więc trudno ich złapać za rękę. Rysują karoserie, rzucają gwoździe pod koła, grożą spaleniem aut. To samo robią tym z City Taxi.
Słupkowi nie przyznają się do zarzucanych im czynów. Ale złość do korporacyjnych w nich aż kipi i nie szczędzą im obraźliwych słów. Oskarżają ich o zaniżanie cen kursów. - To czyste świństwo ten drugi postój - zapewniają.
Władze Katowic, które wydzierżawiły teren niezrzeszonym, bezradnie rozkładają ręce.
- Nie mamy żadnych instrumentów prawnych, by zażegnać spór - mówi Jakub Jarząbek, rzecznik magistratu, i odsyła taksówkarzy na policję.
Okazuje się, że telefoniczne zgłoszenie nie wystarczy - Powinni złożyć wniosek o ściganie, dopiero wtedy możemy rozpocząć dochodzenie, przesłuchiwanie i poszukiwanie świadków - wyjaśnia Jacek Pytel, rzecznik katowickiej policji. Jednak Piotr Świętoń, prezes Zrzeszenia Transportu Prywatnego na Śląsku, nie dziwi się, że nikt tego nie zrobił. - W tym środowisku wszyscy się znają, wiedzą, gdzie kto mieszka. Jak ich nie dorwą na postoju, to na pewno pod domem - mówi Świętoń.
Co na to prezesi korporacji? Ten z City nie odbiera telefonu, a z MPT twierdzi, że pierwszy raz słyszy o wojnie pod dworcem. - Na samym początku były nieporozumienia, gdzie kto ma stawać, ale odbyło się spotkanie i sytuacja została uregulowana - zapewnia Mariusz Stańczyk. Dodaje, że taksówkarze nie są jego pracownikami, bo każdy prowadzi działalność gospodarczą.
Inaczej mówiąc: muszą sobie radzić sami.
- To się odbije na pasażerach - ostrzega Świętoń. - Jak naszych przepędzą, klient zostanie bez wyboru. Będzie płacić horrendalne ceny za kurs. Nasi będą się bali podjechać pod dworzec nawet na wezwanie.
Taksówkowa wojna to tajemnica poliszynela, toczy się, odkąd istnieje ten zawód, również wewnątrz niezrzeszonych. Drożsi zwalczają "dziadów", ci zaś pomstują na "złodziei". Gdy w zeszłym roku pisaliśmy o naciąganiu pasażerów, słupkowi sami nam wyznali, że przebijanie kół u konkurencji to ich metoda. Po artykule sprawą zajął się Adam Warzecha, wiceprzewodniczący katowickiej rady miejskiej, i sprowokował tajną kontrolę inspekcji handlowej. - Poza kilkoma przypadkami nie wykazała jednak procederu oszukiwania klientów - mówi radny.
Świętoń jedyne rozwiązanie widzi w uchwaleniu maksymalnej taryfy. - Powiedzmy do 3 zł - mówi. Takie prawo wprowadzono w kilku polskich miastach. Warzecha cały czas się temu sprzeciwia. - Samorząd nie powinien ingerować w ceny. Konkurencja to dobre zjawisko, a jak robi się patologiczna, powinien się tym zająć prokurator.
- Niech się taksówkarze skarżą - radzi mimo wszystko Świętoń. - Jak się uda skazać winowajcę, miasto będzie mogło mu odebrać licencję. Tak się stało na przykład w Zabrzu.
Czy odczuliście już na własnej skórze wojnę między taksówkarzami? Czekamy na wasze wpisy na forum
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10210286,Wojna_taksowkowa_pod_dworcem_PKP_wybuchla_z_nowa_sila.htmlDodano: 01-09-2011 13:00Odsłon: 185
Dodano: 01-09-2011 13:00
Odsłon: 185