Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Płock »

Milewski został oszukany, a sam to nie oszukiwał?

Milewski został oszukany, a sam to nie oszukiwał?

Oświadczenie byłego prezydenta Płocka Mirosława Milewskiego było zapewne wydarzeniem dnia we wtorek. Zawieszenie członkostwa w PiS-ie przez najbardziej w mieście rozpoznawalnego przedstawiciela tej partii musi budzić zaciekawienie i pewne emocje. Niestety, budzi także wątpliwości. Natury moralnej.
Co spowodowało, że Mirosław Milewski, obecnie płocki radny, z takim hukiem zatrzasnął za sobą drzwi w PiS-ie, w którym jest od samego początku? On sam wyjaśnia to bardzo dosadnie. Otóż został zdradzony, oszukany przez innego członka tej partii, człowieka o wątpliwej reputacji, o mentalności rasowego aparatczyka PZPR, który na niego, Milewskiego, donosił do samego prezesa Jarosława Kaczyńskiego. I ten oto człowiek, poseł Wojciech Jasiński, zdradziecko wykreślił go w ostatniej chwili z listy kandydatów najpierw do Senatu, potem do Sejmu. Mimo że wcześniej zbierano podpisy pod te listy, ale wówczas jeszcze z nazwiskiem Milewskiego. Niesiony świętym oburzeniem płocki radny poczuł się zatem tym haniebnym postępkiem upoważniony do zerwania zasłony milczenia i ogłoszenia, że Jasiński jest szkodnikiem. On zaś nie ma ochoty dalej ze szkodnikami iść ramię w ramię, więc do czasu, kiedy szkodnik nie zostanie odsunięty, sam się odsuwa.

W tym momencie cała sympatia zwolenników pana Milewskiego, a nawet niektórych jego przeciwników, stawia się pod sztandary tak źle i niesprawiedliwie potraktowanej ofiary knowań i oszustwa. Co prawda Jasiński zapiera się, że to nie on wykreślił eksprezydenta Płocka, ale już nikt mu nie wierzy, skoro Milewski "ma dowody".

Tyle że człowiek ma nie tylko skłonność do empatii, ale i pewien złożony z wielu zwojów mechanizm w głowie, który pozwala na krytyczne podejście do uzyskanych informacji. Pierwsza i poważna wątpliwość: czy na pewno Mirosław Milewski jest tak prawy i sprawiedliwy, jak sam się pisze? Czy nagle odkrył wielką tajemnicę, kim był jego adwersarz? O roli posła Jasińskiego w PZPR napisano tyle, że wyszłaby z tego książka, a on sam nigdy tej prawdzie historycznej nie próbował zaprzeczać. Niedoszły kandydat na posła doskonale o tym wiedział i sam przyznaje, że zatargi "z tym panem" miał już lata temu, ale na polecenie władz partyjnych zawarł z nim pakt o nieagresji. W czasie niemalże dziesięciolecia obaj wielokrotnie występowali wspólnie przed wyborcami, prezentując jedność myśli i działania, szerokie uśmiechy i nawet ściskanie dłoni. Ależ panie radny Milewski, czy to nie było jedno wielkie oszustwo, przez elektorat zwane kolokwialnie ściemą? Czy nie okłamywał pan ludzi, sztafirując się z człowiekiem, którym teraz gardzi? Czemu przez tyle lat nie próbował pan twardo, otwarcie mówić: "Stop aparatczykom z PRL, PZPR"?

Odpowiedź widzę tylko jedną: bo to się opłaciło. Bo wsparcie partii dawało głosy wyborców w Płocku, co na dwie kadencje pozwoliło być prezydentem miasta. Mieć władzę, zapewniony byt, autorytet, móc realizować własne wizje. W sumie za tyle dobra pokorne milczenie pewnie nie było wielką ceną, ale ani w tym prawości, ani sprawiedliwości. Kto chce być bardzo pryncypialny, sam nie powinien być obarczony grzechem nieciekawych kompromisów.

Nie wiem, jaka jest prawda o układaniu list PiS-u. Jeden pan swoje, drugi swoje, a kiedy próbowałam dodzwonić się do prominentnych polityków z władz naczelnych tej partii, to tylko prosili, żeby zwolnić ich z komentowania "lokalnej sprawy", jako że o "płockiej sprawie" nie mają zielonego pojęcia.

I tu kolejna refleksja: w machinie dużej partii jeden jej członek z prowincji nie ma wielkiego znaczenia. Póki Milewski wygrywał wybory i PiS mogło się chwalić, że rządzi w ponad 100-tysięcznym mieście, był dobry. W końcu wyborcy go odrzucili i stał się nieużyteczny. Są inni, znaczniejsi, siedzący bliżej prezesa, mający bardziej znane nazwiska, więc można poświęcić kogoś w sumie mało znaczącego. Choć taka postawa dziwi mnie trochę, bo były prezydent Płocka ma wciąż znaczne grono popierających go wyborców i zapewne miałby większą szansę na wybór niż mniej lub wcale nieznane nazwiska. Na pewno wiedział o tym poseł Jasiński, który otwiera listę kandydatów do Sejmu z okręgu płocko-ciechanowskiego. Czyżby bał się konkurencji?

W ogóle, że pozwolę sobie na dygresję, to dziwna sprawa, nie tylko w PiS-ie. Partie na listy powsadzały ludzi z własnego tajemnego klucza, nie licząc się z realiami. A przecież niecały rok temu były wybory samorządowe i ci, którzy w nich startowali, w znacznej liczbie deklarowali, że są zainteresowani poselskimi czy senatorskimi karierami. Wybory samorządowe były znakomitym plebiscytem popularności lokalnych polityków. Tymczasem weźmy taki płocki SLD. Wojciech Hetkowski pobił swoich partyjnych kolegów na głowę, zdobywając ponad 800 głosów, a nikt mu nie zaproponował startu w obecnych wyborach. Arkadiusz Iwaniak uzyskał w ub. roku połowę tego, a jest "dwójką" na liście płocko-ciechanowskiej. Chodzą słuchy, że w tej partii też było gorąco...

Ale powróćmy do Mirosława Milewskiego. Po ludzku jest mi go żal, jednak nie spotkało go nic nadzwyczajnego. Takiego samego losu doświadczają codziennie tysiące ludzi, którzy nagle tracą robotę. Wydawało im się, że pracują doskonale, są dla swoich firm niezastąpieni, a tu nagle lądują na bruku, natomiast firma trwa nadal i całkiem dobrze prosperuje. Ci ludzie podnoszą się i żyją dalej, znajdując w życiu kolejne miejsce dla siebie. Innego wyjścia nie ma. Lament po utraconym stołku bywa zaś żenujący. O czym doświadczony polityk powinien raczej wiedzieć.

Na zakończenie. Kiedy jechałam w środę do pracy taksówką, w rozmowie z kierowcą wyszło, że nie ma pojęcia o wydarzeniach politycznych z płockiego wtorku. Wypytał mnie z mocno umiarkowanym zaciekawieniem o całą awanturę, a na koniec stwierdził: - Żrą się między sobą, że wstyd. A kogo to wszystko obchodzi!?


Źródło: Gazeta Wyborcza Płock
http://plock.gazeta.pl/plock/1,35710,10209531,Milewski_zostal_oszukany__a_sam_to_nie_oszukiwal_.html
Dodano: 01-09-2011 14:00
Odsłon: 403

Skomentuj: