Wiadomości » Katowice »
Festyn w ruinach huty, czyli dożynki w Szopienicach
Festyn w ruinach huty, czyli dożynki w Szopienicach
Tegoroczne katowickie dożynki odbędą się w Szopienicach, jednej z najbardziej uprzemysłowionych dzielnic miasta. Szkoda, że władze wydają pieniądze na kultywowanie rolniczych tradycji, a zapominają o tym, co stanowi o wyjątkowości miasta - dziedzictwie poprzemysłowym - pisze Anna MalinowskaDożynkowe imprezy są od dawna oczkiem w głowie władz Katowic. Urządzano je na południu miasta - w Podlesiu, Kostuchnie lub Zarzeczu, dzielnicach, które historycznie związane były z rolnictwem, a i dziś można tam spotkać jeszcze gospodarstwa. Jak bardzo władza lubi rolnicze święto, świadczą chociażby obchody sprzed trzech lat, kiedy więcej atrakcji przygotowano na dożynki niż na urodziny miasta. - Zdajemy sobie sprawę, że dziś miasto z rolnictwem w ogóle się nie kojarzy. Ale kiedyś było inaczej. Możemy zarżnąć każdy zwyczaj, tylko po co? To w końcu nasza tradycja, którą warto pielęgnować - przekonywał mnie wówczas Marcin Stańczyk z biura prasowego magistratu.
Pielęgnować tradycję? Dobrze, ale dlaczego w Szopienicach? Co ta robotnicza dzielnica ma wspólnego z rolnikami?
Jak wyjaśnia dr Maria Lipok-Bierwiaczonek, etnograf, tradycja dożynek narodziła się, gdy na wsi panowało zróżnicowanie społeczne. Oprócz małych gospodarstw działały też wielkie szlacheckie, w których na czas żniw zatrudniano parobków. Gdy kończyli zbierać plony, z ostatnich kłosów wili wieniec, który zanosili gospodarzowi. Był to znak zakończenia prac, na który gospodarz w rewanżu wynosił beczkę piwa i poczęstunek. - Dziś to uroczystość gminna lub parafialna wszędzie tam, gdzie są rolnicy. Zwyczaj, by dożynki odbywały się w Podlesiu, nie powinien dziwić. Przed wojną tamtejsze uroczystości odwiedził nawet prezydent Ignacy Mościcki. Urządzanie jednak takiej imprezy w Szopienicach dowodzi, jak bardzo zanika pamięć o pracy rolnika - ocenia etnograf.
Dziś na prawie 300 tys. mieszkańców tylko 3,5 tys. osób zajmuje się rolnictwem. To dane z 2002 r., bo jak dowiedziałam się w Śląskim Ośrodku Badań Regionalnych, ostatni spis rolny przeprowadzony w ubiegłym roku jest jeszcze opracowywany. Jak policzył Piotr Moj, który sam posiada ziemię uprawną w Szopienicach, tylko czterech rolników mieszka w jego dzielnicy. Jakby na to nie patrzeć, Szopienice dziś kojarzą się głównie z hutą Uthemann, a właściwie tym, co po niej pozostało. Ktoś powie, że przed wojną w dzielnicy było wiele gospodarstw. Czy jednak tradycje dożynkowe były na tyle silne, by do nich wracać?
O to samo pytali władze Katowic niektórzy radni. W stenogramach z sesji znalazłam odpowiedź Krystyny Siejnej, wiceprezydent miasta, która wyjaśniała, że tradycja dożynek jest tak stara jak Katowice. Może trzeba by doprecyzować, że jak miejsca, które dziś są południowymi dzielnicami miasta. Szkoda, że władze na siłę wtłaczają tę imprezę w poprzemysłową scenerię, co przypomina przypięcie kwiatka do kożucha. Jednocześnie nie myślą o tym, co w tej dzielnicy jest najcenniejsze.
Jerzy Gorzelik, członek zarządu województwa, już ponad dwa miesiące temu zaproponował prezydentowi Piotrowi Uszokowi wspólny zakup byłej walcowni Huty Uthemann - niszczejący dziś budynek jest ostatnim świadectwem hutnictwa cynku w Katowicach. Do tej pory na propozycję nie otrzymał odpowiedzi. Zamiast tego władze przedstawiły projekt uchwały, żeby dać 80 tys. zł dofinansowania na tegoroczne dożynki. Może za mniejsze pieniądze w dzielnicy można by po prostu urządzić zwykły festyn, a nie bawić się w dożynki?
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10224639,Festyn_w_ruinach_huty__czyli_dozynki_w_Szopienicach.htmlDodano: 03-09-2011 13:00Odsłon: 224
Dodano: 03-09-2011 13:00
Odsłon: 224