Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Rzeszów »

Mało pieniędzy, pacjenci do domu. "Szlag mnie trafia"

Mało pieniędzy, pacjenci do domu. "Szlag mnie trafia"

Szpital w Brzozowie dostanie z NFZ dodatkowo 1,5 mln zł, a rzeszowski oddział chirurgii naczyniowej Polsko-Amerykańskich Klinik Serca -1 mln zł. Ale to nie rozwiązuje problemów finansowych tych placówek, nadal nie będą mogły przyjmować wszystkich zgłaszających się pacjentów.
W Podkarpackim Ośrodku Onkologicznym im. ks. Bronisława Markiewicza w Brzozowie decyzje o ograniczeniu przyjęć zapadły dwa tygodnie temu. - To było konieczne żeby nie pogarszać sytuacji szpitala. Przekroczyliśmy tegoroczny kontrakt o ok. 8 mln zł. Sytuacja jest o tyle kuriozalna, że część urządzeń mamy kupione za pieniądze Ministerstwa Zdrowia, które sprawdza jak są one wykorzystywane. My je wykorzystujemy, ale za to leczenie NFZ nie płaci - tłumaczy Andrzej Piotrowski, zastępca dyrektora ds. medycznych. Za ubiegłoroczne nadwykonania szpital powinien dostać blisko 20 mln zł. Ograniczenia objęły wszystkie oddziały: także te które przyjmują chorych na raka. Na hematologii można było przyjmować tylko tych pacjentów, którzy rozpoczęli leczenie. Pozostałe oddziały musiały ograniczyć przyjęcia o 30-50 procent.

W równie dramatycznej sytuacji znalazł się oddział chirurgii naczyniowej i endowaskularnej PAKS w Rzeszowie. - Do lipca wypracowaliśmy nadwykonania na ponad 1,5 mln zł. Prawie wszyscy pacjenci, których operowaliśmy to pacjenci w stanach zagrożenia życia lub zdrowia. Taka jest specyfika oddziału. Odsyłamy tylko tych, którzy mogą jeszcze poczekać, bo czekają na np. operację żylaków. Odesłanie pacjenta z tętniakiem może oznaczać skazanie go na śmierć. Mieliśmy pacjenta, który czekał na stentgraft. Zanim się doczekał, tętniak pękł i nie wiem, jakie będą rokowania - mówi dr Adam Uryniak szef oddziału.

Operacja wszczepienia stentgraftów, czyli protez naczyniowych, jest jedną z najkosztowniejszych w naczyniówce. Proteza kosztuje około 30 tys. zł. Oddział należy do prywatnej spółki, która może kredytować leczenie pacjentów tylko do pewnego poziomu.

- Nie powinniśmy wszczepiać stentgraftów, bo nie mamy pieniędzy. Ale mimo tego wszczepiamy je pacjentom. Kilka dni temu dostał go pacjent, którego przywieziono z Dębicy z pękniętym tętniakiem. Chory już sam chodzi - dodaje Uryniak.

W ostatnich dniach podkarpacki oddział NFZ podjął doraźne działania, które mają częściowo pomóc obydwu placówkom. - Czekaliśmy na korektę planu finansowego centrali, ale ponieważ trochę się to opóźnia, zapadła decyzja że przesuniemy pieniądze z refundacji leków na potrzeby tych szpitali. Brzozów dostanie 1,5 mln zł, a oddział naczyniowy 1 mln zł - informuje Marek Jakubowicz, rzecznik NFZ. Czy zmieni to sytuację pacjentów oczekujących na przyjęcie do obydwu szpitali? Dyrektor Piotrowski wyjaśnia - Te pieniądze trafią na hematologię. Na pozostałych oddziałach ograniczenia przyjęć nadal będą obowiązywać. Od 30 do 50 procent mniej pacjentów planowych zostanie przyjętych na chirurgię, ginekologię, pediatrię neurologię, oddział wewnętrzny i chirurgię onkologiczną.

- Pieniędzy jeszcze nie dostaliśmy, ale nawet gdy wpłyną to i tak nie pokryją powstałych nadwykonań. Szlag mnie trafia, bo jak mam ograniczyć operacje planowe skoro u nas praktycznie wszystkie operacje są nagłe i pilne. Ale rozumiem, że nasze problemy nie biorą się ze złej woli dyrekcji naszego oddziału NFZ, tylko z tego, że centrala funduszu przyznaje za mało pieniędzy - mówi sfrustrowany dr Uryniak. I podaje liczby: - Na chirurgię naczyniową świętokrzyskie, które jest równie biedne jak nasze, dostało w tym roku 9 mln zł. Tyle samo dostało nasze województwo na działanie dwóch oddziałów chirurgii naczyniowej: naszego i w Sanoku. Ale w Świętokrzyskim żyje 1,2 mln osób a nas - 2,2 mln zł. Z prostego przeliczenia wynika, że powinniśmy dostać około 15-16 mln zł. W Lubelskiem żyje tyle samo ludzi co u nas, a naczyniówka dostała 28 mln zł. W zachodniopomorskim na populację 1,6 mln osób jest 30 mln zł. Tam nie trzeba odsyłać pacjentów, żeby czekali na zabieg.

Do ograniczenia przyjęć zmuszone są także inne szpitale. W rzeszowskiej w "dwójce", wykonuje się mniej ablacji, czyli zabiegów leczących m.in. arytmię serca. W Podkarpackim Centrum Onkologii w Wojewódzkim Szpitalu Specjalistycznym w Rzeszowie na razie nie ma ograniczeń przyjęć.


Źródło: Gazeta Wyborcza Rzeszów
http://rzeszow.gazeta.pl/rzeszow/1,34962,10228486,Malo_pieniedzy__pacjenci_do_domu___Szlag_mnie_trafia_.html
Dodano: 05-09-2011 12:00
Odsłon: 182

Skomentuj: