Login Hasło
Tylko najświeższe wiadomości
Wiadomości » Katowice »

Górnik jak wypije, z roboty nie wylatuje

Górnik jak wypije, z roboty nie wylatuje

W kopalniach na potęgę sprawdzają górników alkomatami, nawet pod ziemią. Przyłapani na pijaństwie pracownicy nie żegnają się jednak z robotą, lecz są czasowo przenoszeni na powierzchnię, odbiera im się premie lub wysyła na leczenie. Skąd ta pobłażliwość?
Jeszcze nigdy w śląskich kopalniach nie było tylu kontroli trzeźwości co obecnie. Górnicy sprawdzani są prawie codziennie: nie tylko przy bramie kopalni, lecz także podczas pracy na dole. - Kiedyś to było w ogóle nie do pomyślenia - narzekają.

Rzeczywiście, statystyki, do których dotarliśmy, na pierwszy rzut oka wyglądają optymistycznie. Tylko w tym roku w kopalni Wieczorek należącej do Katowickiego Holdingu Węglowego przeprowadzono 587 kontroli, sprawdzając około 18 tys. osób. To oznacza, że większość z 2,3-tysięcznej załogi sprawdzana była kilkakrotnie. I na tym dobre informacje się kończą. Okazuje się, że żaden z 17 górników, których przyłapano w pracy "na gazie", nie stracił pracy. Pozbawiono ich barbórki albo premii.

Jak ustaliliśmy, kopalnia Wieczorek nie jest pod tym względem wyjątkowa. Skąd się bierze ta pobłażliwość? - Nikt nie chce się pozbywać doświadczonych pracowników, którzy są w stanie wykonywać najcięższe prace. W sytuacji gdy trwa walka o każdą tonę, nie można ludzi zwalniać. Doświadczony pracownik jest dziś na dole cenniejszy od złota - mówi jeden z pracowników spółki węglowej, który chce pozostać anonimowy.

Oficjalnie przedstawiciele spółek przekonują, że każdy przypadek rozpatrywany jest indywidualnie, a o losach pracownika przyłapanego po alkoholu decyduje dyrektor kopalni. Szef wspiera się zazwyczaj opinią tzw. kolegium. W jego skład wchodzą przełożeni górnika, przedstawiciele służb bhp i związkowcy. Nie jest tajemnicą, że to właśnie ci ostatni najczęściej bronią górników, wskazując na tzw. okoliczności łagodzące: jedno piwo lub brak zagrożenia dla innych. Gdy te argumenty nie działają, związkowcy sięgają po mocniejszy kaliber: zaklinają się, że górnik z promilami właśnie szedł załatwić urlop, albo przekonują, że ma dobrą opinię, nie był karany i znajduje się w trudnej sytuacji rodzinnej. Taki dobór racji zazwyczaj działa.

- W stwierdzonych w kopalni Wieczorek przypadkach dyrektor uznał, że zastosowanie artykułu 52 Kodeksu pracy (zwolnienie dyscyplinarne) byłoby karą zbyt surową. Dlatego na pracowników nałożono inne kary, przede wszystkim cofnięcie nagrody barbórkowej, 14. pensji i premii. W praktyce oznacza to utratę od półtora - do dwumiesięcznych zarobków. To dotkliwa kara - mówi Wojciech Jaros, rzecznik KHW, i zaznacza, że na Wieczorku nie było przypadku, by górnik przebywał pijany pod ziemią. - Wtedy prawo łaski nie jest stosowane - zapewnia.

Jaros przekonuje, że w walce z pijaństwem kopalnie są autonomiczne. Jak mówi, w kopalni Mysłowice-Wesoła nie ma żadnej tolerancji dla promili. - Zatrzymanie na terenie zakładu pracownika w stanie wskazującym na spożycie bez względu na jakiekolwiek okoliczności łagodzące oznacza zwolnienie z pracy - zapewnia.

Zbigniew Madej, rzecznik Kompanii Węglowej, mówi, że firma nie ma statystyk górników zwolnionych w tym roku za pijaństwo, ale przyznaje, że takie sytuacje to ostateczność. - Staramy się raczej proponować takim osobom leczenie - mówi Madej.

Nieoficjalnie wiadomo, że w Kompanii nadużywający alkoholu górnik dołowy w przypadku recydywy przenoszony jest do zakładu przeróbczego. Traci wtedy połowę zarobku, ale po skończeniu kary może wrócić pod ziemię.

Zapomnijmy o taryfie ulgowej - komentuje Tomasz Głogowski

Nie ulega wątpliwości, że w ostatnich latach - szczególnie po głośnych katastrofach - górnictwo zrobiło dla poprawy bezpieczeństwa i wyeliminowania różnych patologii więcej niż inne branże. Ale skoro powiedziało się A, trzeba powiedzieć też B. W tak niebezpiecznym zakładzie, jakim jest na co dzień kopalnia, wszystkie próby nadużywania alkoholu powinny być surowo karane dyscyplinarnym zwolnieniem z pracy, a tylko w naprawę wyjątkowych przypadkach powinno stosować się prawo łaski.

Tymczasem w górnictwie jest dziś dokładnie odwrotnie. Normą jest stosowanie taryfy ulgowej, a z zawodu usuwa się tylko tych, którzy zatracą już wszystkie hamulce i kilkakrotnie dają się złapać po spożyciu alkoholu. Tłumaczenie spółek węglowych, że górnicy nie zagrażali bezpieczeństwu, bo nie złapano ich na dole, jest komiczne. Przecież gdyby nie drobiazgowe kontrole, to wszyscy złapani prędzej czy później znaleźliby się pod ziemią.

Są zawody szczególnej odpowiedzialności i szczególnego ryzyka. Górnik z pewnością do nich należy, tak jak pilot samolotu, kierowca autobusu czy maszynista pociągu. Każdy z nich ma w rękach nie tylko swoje, ale i cudze życie.
Źródło: Gazeta Wyborcza Katowice
http://katowice.gazeta.pl/katowice/1,35019,10325346,Gornik_jak_wypije__z_roboty_nie_wylatuje.html
Dodano: 21-09-2011 13:00
Odsłon: 210

Skomentuj: